A jednak, jak żartowali lekarze: "uparł się żeby żyć". Dziś Roman Mańka "jest z nami", kandyduje do Sejmu, mówi, że ma marzenia, które go napędzają i które poniosą go znacznie dalej, bo marzenia są jak skrzydła i nie wolno się ich bać. Chce wnieść do życia publicznego głębokie przesłanie moralne.
Uwaga! – bardzo, bardzo długie. Kochane, zmieniłam nicka, bo niektóre szczegóły, a właściwie wiele z nich, podane w tej wiadomości nie powinny zostać skojarzone z moją osobą przez niektórych ludzi, którzy mogą mnie tu łatwo znaleźć po zwykłym nicku… to tak, tytułem wyjaśnienia, bo zaraz ktoś mnie oceni, tak jak to już nieraz bywało – więc oświadczam, że nie boję się pisać pod własnym nazwiskiem, dopóki rzecz tyczy się wyłącznie mojej osoby. A ta się nie tyczy. Najpierw trochę historii. Ja i mąż jesteśmy rodzicami małego 2-letniego szkraba. Mąż pracuje, ja pracuję. Dzieckiem zajmuje się babcia – zresztą złego słowa na jej opiekę powiedzieć nie mogę. Paręnaście miesięcy temu, kiedy byłam na wychowawczym, a mąż wieszał psy na swojej pracy, która co prawda dawała całkiem niezłe zaplecze finansowe, ale za to też sporą dawkę negatywnych emocji i żadnych możliwości rozwoju, ten ostatni wpadł na pomysł, żebyśmy wrócili do własnej działalności. Nawiasem mówiąc, było to niedługo po zamknięciu poprzedniej, która przestała istnieć, bo była nierentowna, a właściwie mniej rentowna, niż praca na etacie na stanowisku, jakie zdobył mąż. Jednak praca nie dawała mu satysfakcji, jego szef też wiele pozostawiał do życzenia jako manager (obiektywnie), więc mąż wysuwał wiele argumentów w kierunku nowego zajęcia. Pokrótce mówiąc, sprawa miała wyglądać tak, że on będzie nadal pracował, zarabiał, a jednocześnie weźmie kredyt gotówkowy i ja, z pomocą mamy przy dziecku, zajmę się rozkręceniem nowego interesu. Ponieważ nie zamierzałam wracać do mojej firmy (szkoda gadać, dlaczego), a argument, że będąc w domu mam szansę wszystko na spokojnie przygotować, zaplanować, podszkolić się, a następnie otworzyć i rozwinąć w początkowym okresie działalność był trudny do zbicia. Plan był taki, że kiedy firma ruszy i zacznie jako tako funkcjonować, a ja przestanę sobie sama radzić ze wszystkim, on odejdzie ze znienawidzonej pracy i dołączy do mnie. Cel był jasny. W międzyczasie miał mi pomagać, wieczorami i w weekendy. Pewnie zastanawiacie się, co takiego mieliśmy zamiar robić. Otóż po paru dłuższych rozmowach decyzja zapadła: “otwieramy salon meblowy”. Otworzyliśmy. Ile to mnie kosztowało pracy i nerwów, męża zresztą też, chociaż w mniejszym stopniu, trudno ocenić. Najpierw ja musiałam się wiele nauczyć. Potem powstawała ekspozycja. Jednocześnie sama robiłam naszą stronę internetową. Zainwestowaliśmy w dobry program projektowy, meble, lokal kilkadziesiąt tysięcy złotych. W lokalu siedzieliśmy po nocach, wracaliśmy do domu o 3-4 rano. Urządziliśmy się w końcu, zabezpieczyliśmy środki na rozruch kolejnym kredytem :)….i ruszyliśmy. Nie, wcale nie było źle. Szczerze mówiąc ledwo się wyrabiałam z robotą. Z czasem pracowałam już po nocach, wieczorami, weekendami, projekty, projekty, projekty. Zważywszy, że jestem tam sama, a wszystko czyli przygotowanie dokumentów, pomiary pomieszczeń, podpisywanie umów, wyceny, projekty, obsługa klientów, zamówienia własne, faktury, kasa fiskalna, remanenty, łącznie z aktualizacjami strony internetowej, wszystko jest wyłącznie na mojej głowie. Dodam, żeby zobrazować, że umowa wykonania ma jakieś 20 stron, a sam projekt przygotowuje się nieraz kilka tygodni, wliczając zmiany wprowadzane przez klienta. Projekt wstępny, jaki zawsze robię klientowi za free, zajmuje dobrych parę godzin. Krótko mówiąc, nie mam się kiedy podrapać w wiadomą część ciała. Obecnie mam kilkadziesiąt zapytań, a w salonie nieraz nie mam kiedy do nich usiąść, bo cały czas ktoś do mnie przychodzi. W tego typu działalności nieraz poświęca się klientowi 1-1,5 godziny. Zajęłam się rozwojem firmy. Zmieniam ekspozycję, urządzam do końca studio. To inwestycja, która pochłonie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Staram się więc zdobywać jak najwięcej zamówień, pracuję po nocach, prawie nie śpię, niewiele jem, bo nie mam kiedy. Dziecko nieraz ogląda mnie przez godzinę, dwie dziennie. Ale nie o to chodzi. Mój mąż już się znudził pomysłem. Firma istnieje od roku – miał mi pomagać, ale nie zrobił jeszcze nawet jednego projektu. To, co robi, to zajmuje się dzieckiem – po pracy bawi się z nim, kąpie, usypia. Wszystko to w atmosferze pretensji, że znowu mnie nie ma, że znowu siedzę przy komputerze i rysuję, rysuję, rysuję…. Zajęć mam tyle, że starczyłoby dla czterech osób, nic więc dziwnego, że często wieczorami pracuję; jestem w domu, ale jednocześnie jakby mnie nie było. No bo co mam powiedzieć klientowi, który od tygodnia czeka na wstępny projekt i wycenę? Ale do mojego męża to nie dociera. Słyszę, że dziecko mnie nie będzie chciało znać, że on ma też dosyć. Ale on poza zajmowaniem się dzieckiem nie robi nic. Jeden raz; słownie: JEDEN umył w domu naczynia (a nie mamy zmywarki jeszcze) – teraz jeżeli ktoś je myje, to moja mama, żeby nam pomóc. Czasami poodkurza i to wszystko, jeżeli chodzi o roboty domowe. Zakupy robimy razem, pranie, składanie, wieszanie itp wyłącznie ja. Ja średnio dwa wieczory w tygodniu zaraz po powrocie z pracy siadam znowu do komputera. Wtedy mój mąż sam cały wieczór bawi się z dzieckiem – dodam, że sam przy tym ma świetną zabawę, nie robi tego z musu, potem kąpie, karmi i kładzie spać. W pozostałe dni wieczór spędzamy wspólnie z dzieckiem, bawimy się, potem jedno z nas kąpie, drugie daje kolację. Potem któreś usypia. Następnie (a jest to mniej więcej 22-ga) mój mąż idzie oglądać TV, a ja… siadam do projektów. Idę spać średnio o 2-3 w nocy, zasypiam przed monitorem… Kiedy wracam na górę (komputer mam piętro niżej) mój mąż dawno już śpi na kanapie… Nie mam jak inaczej. Słyszę – zatrudnij kogoś. Tłumaczę, że jeszcze za wcześnie, że jeszcze mnie nie stać. Mam naprawdę olbrzymie koszty, teraz doszła nowa ekspozycja. Mam nadzieję, że jeszcze pół roku i będzie spokojnie, wtedy wszystko wróci do normalności. Tłumaczę mu, że przecież wiedział, co oznacza własna firma i do tego przedsięwzięcie zrealizowane z takim rozmachem. Że wiedział, że oznacza to rok, dwa wyjęte z życiorysu. Co mam teraz zrobić? Zostawić to wszystko? On mówi „odpuść sobie trochę”. JAK? Czego mam nie zrobić? Mam nie wystawić faktur? Nie przygotować umów? Co drugiemu klientowi mówić „spadaj, bo nie mam czasu, jesteś ponad program”? Nieraz prosiłam, kiedy szkrab już spał: choć, pokażę Ci, co i jak, nauczę Cię projektować, będziesz mi pomagał. Zawsze słyszę: „nie mam czasu, nie mam siły, teraz źle się czuję, dzisiaj mi się nie chce….” Mnie się musi chcieć, nie mam wyjścia. Mój mąż wymyślił sobie teraz co innego. Nową zabawkę. Chce zmienić pracę, nasze studio już go nie interesuje. Ma na oku coś lepszego. Powiedziałam OK., dlaczego nie, jeżeli woli. Tylko trochę teraz czuję się oszukana; ja robiłam to wszystko dla nas, w imię czegoś się poświęcałam, teraz okazuje się, że to wszystko robię wyłącznie dla siebie. W okresie międzyświątecznym, kiedy byłam na urlopie dałam swojej rodzinie całe cztery czy pięć dni w całości, spędziłam je wyłącznie z nimi, na zabawie, spacerach, rozmowach, wizytach u rodziny. I kiedy po tych kilku dniach, a kilku jeszcze wolnych przed sobą, wspomniałam, że pójdę coś nadgonię, mój ślubny urządził mi karczemną awanturę. Wtedy przemogłam się i dokonałam wreszcie sztuki pozbierania rozbieganych myśli. W wyniku tego napisałam mu mail, podsumowując swoje odczucia (które zresztą komunikowałam w trakcie niejednej kłótni), o którym to mailu go poinformowałam i poprosiłam, żeby przeczytał i się ustosunkował (Zamieszczam poniżej, on chyba lepiej zobrazuje to, co mam do powiedzenia. Nazwy, nazwiska itp. zmienione. Wyjaśnienia w nawiasach.) Dodam, że… nawet go nie przeczytał. Nie był specjalnie zainteresowany. „Nigdy nie sądziłam, że tak właśnie będzie to z Twojej strony wyglądać, bo gdybym miała chociaż cień podejrzeń, że tak będzie, to w ogóle bym się za to wszystko nie wzięła. Mam tyle roboty, że ledwo się ze wszystkim wyrabiam, a właściwie to się nie wyrabiam, bo notorycznie zawalam te mniej ważne, a raczej mniej naglące rzeczy – chociażby wyceny. Ale kiedy już mam szansę trochę się z tym wszystkim obrobić, słyszę: – że nie mam czasu dla dziecka, – że robię z Ciebie kurę domową, – że “co ze mnie za matka, skoro nie lubię spędzać czasu z własnym dzieckiem” – że uciekam – że się wymiguję – że Ty masz dosyć a wiesz, ja też mam dosyć. Takiego traktowania. Kompletnie brakuje Ci empatii, poczucia odpowiedzialności za podjęte w ramach firmy zobowiązania, zrozumienia, tolerancji, zaangażowania. Ironizując: tak, wiesz, pewnie że wolę siedzieć na telefonie i próbować się po raz enty dodzwonić do M. (dostawca), który nie odbiera (a klient mnie gnębi), niż zbudować z dzieckiem basen z klocków. Wolę wisieć na słuchawce rozmawiając w dziesiątkach spraw, z fabryką, z D., z A., z R., z M. (firmy podwykonawcze), z klientami itp itd – niż poczytać z dzieckiem książkę czy posłuchać muzyki. Wolę o drugiej w nocy rysować kolejny projekt i robić wycenę, którymi już rzygam, niż po prostu poleżeć sobie i pospać przed telewizorem, poczytać książkę czy po prostu iść spać jak inni normalni ludzie. Tak, pasjami uwielbiam się przepracowywać, niejedzenie to moje hobby, brak snu mnie uskrzydla a nikły kontakt z dzieckiem dodaje mi sił. Tak, kocham to. Uwielbiam. Sam siebie posłuchaj, jak głupie jest to, co mówisz. Na zmianę słyszę: że nic innego nie robię, tylko siedzę na forum, że nie piorę i nie sprzątam, że jestem źle zorganizowana, a za chwilę, że żyję tylko firmą i że jak nie w firmie, to ciągle mam coś do zrobienia – sprzątanie, pranie itp i że uciekam od dziecka. To kim w końcu jestem: leniem czy pracoholikiem? Zdecyduj się. Dzisiaj mnie olśniło, już wiem, w czym rzecz. Ty się kompletnie nie utożsamiasz z tą firmą, dla Ciebie ona nie jest NASZA, ona jest MOJA. Denerwuje Cię, jak Cię wciągam w sprawy studio – bo przecież one nie są Twoje. I dodatkowo jeszcze wkurza Cię fakt, że nie możesz mi tego wypomnieć prosto w oczy, no bo jak by to wyglądało. Trzeba zachować pozory… Teraz nie dość że mam na głowie taką ilość spraw, która przerasta przeciętnego człowieka, że żyję pod ciągłą presją czasu, bo jest fizycznie niemożliwe, żeby to wszystko załatwić w określonym okresie, to jeszcze dodatkowo musze się stresować Twoimi wyrzutami i pretensjami, że jak szybko się nie uporam, czy za późno wyjdę z biura, czy też poświęcę trochę “wolnego” czasu na firmę, dostanę opiernicz od Ciebie. Dziękuję kochanie za “wsparcie”. Twoje wsparcie, mówiąc metaforycznie, polega na regularnym dawaniu mi kopów w d….ę, żebym szybciej biegła, a które w rzeczywistości powalają mnie na ziemię. Ale Twój brak empatii w tej materii (tak przynajmniej sądzę, bo wolę wierzyć, że nie jest to obojętność) nie pozwala Ci odczuć tego wszystkiego na własnym tyłku, więc wolisz się powozić po mnie – zapominasz, że jestem tylko jedna, a każdy klient (i nie tylko klient) oznacza dziesiątki spraw do załatwienia. Ja muszę: – przygotowywać dokumenty do księgowej – fiskalizować sprzedaże, wystawiać faktury końcowe i zaliczkowe – żeby to zafiskalizować prawidłowo nieraz trzeba się nagłówkować, a jeżeli jeszcze klient sobie coś wymyśli…. – robić projekty i wyceny – każdy projekt i wycena to przynajmniej dwie-trzy godziny – przygotowywać i podpisywać umowy – każda umowa to dziesiątki ustaleń, haczyków, poprawek, zamówień, opisów, telefonów; ale skąd masz wiedzieć, jak to wygląda, skoro nigdy tego nie posmakowałeś – płacić faktury, prowadzić ewidencję płatności odroczonych, robić kalkulacje, żeby na wszystko starczyło – uzgadniać montaże, realizacje, nieraz to oznacza dwadzieścia, trzydzieści rozmów telefonicznych w ciągu dwóch godzin; gdzie mają dowieźć sprzęt AGD i czy będzie go kto miał rozładować, gdzie i o której muszą trafić meble, czy się uda, o której kierowca przyjedzie, czy też wcześniej dowieźć, kto rozładuje, ile to będzie kosztować, zamówić sprzęt, ustalić ceny, w dniu montażu ciągły kontakt telefoniczny z montażystą, kierowcą, klientem; ustalenia, ustalenia, ustalenia, które zazwyczaj nie idą zgodnie z planem, bo zawsze wydarzy się coś po drodze itp. itd. – zamawiać sprzęt, akcesoria, główkować, gdzie jakie halogeny, transformatory, gdzie jakie łączenia i mechanizmy, każdą jedną duperelę muszę przemyśleć i ustalić, zwłaszcza teraz, kiedy wciąż jeszcze się uczę, jest to trudne i czasochłonne. I stresujące – bo co będzie, jeżeli czegoś nie dopatrzę, jeżeli coś przeoczę; każda pomyłka wiąże się z kosztami, które mogą być potencjalnie bardzo wysokie. A wszystko robię na własną wyłaczną odpowiedzialnośc. Najłatwiej powiedzieć komuś, że ucieka, że się wymiguje. Najłatwiej ranić, wygłaszając pochopne osądy i krytykować nie znając przyczyn. Czy ty naprawdę sądzisz, że nie wolałabym teraz posiedzieć z Wami? Chociaż swoją drogą mam do Ciebie żal i odsuwam się od Ciebie; nie wiem, czy to zauważyłeś; trudno nie mieć żalu w tej sytuacji. Spędziłam z Wami kilka dni będąc tylko i wyłącznie dla Was. Nie wykonałam nawet jednego telefonu w sprawach firmy – chociaż powinnam. Te kilka dni dało mi mnóstwo radości, szczęścia. Sądziłam, że Wam – Tobie – też. Ale okazuje się, że dla Ciebie to było tylko spełnienie małżeńskiego i macierzyńskiego obowiązku, miejsce kobiety jest przy rodzinie, prawda? Sądziłam, że może usłyszę “dziękuję, kochanie, za te kilka dni, które nam dałaś, doceniam”. Nie, przecież to żaden dla mnie problem i wysiłek. Przecież jedynym moim zajęciem jest się opier….. Sądziłam.. nie, sądziłam, to złe słowo. Miałam nadzieję – że powiesz “Kochanie, idź, masz parę dni luzu, ponadrabiaj sobie w spokoju to, co masz zaległe, my się tu wszystkim zajmiemy, ja jestem na urlopie, mam czas, mieszkanie jest posprzątane, jedzenie kupione i ugotowane, pracuj sobie spokojnie, nie stresuj się, ile Ci to zajmie, tyle zajmie, a może nasze życie wróci później do jako takiego ładu. Dzisiaj, w ciągu czterech godzin, od do wykonałam 27 telefonów – tylu wymagało załatwienie, z grubsza, sprawy W międzyczasie wysłałam (pomijając kłopoty ze zrywającym się połączeniem internetowym) cztery maile i kilka sms’ów w innych sprawach. Mam przed sobą kupę roboty, a za sobą parę niezbyt przyjemnych i budujących rozmów telefonicznych a na deser awanturę z Tobą. Genialny doping dla efektywnej pracy. I teraz, zamiast zając się tym, czym powinnam, piszę maila, żeby wyjaśnić (o ile się tym razem uda) Ci rzeczy, które powinny być dla Ciebie oczywiste. Szkoda, że nie są. Nic nie wiesz o tym stresie, który towarzyszy mi każdego dnia, przy każdym zamówieniu i beztrosko dokładasz mi kolejnych, w postaci braku zrozumienia, pomocy, bezpodstawnych oskarżeń i pretensji. Gdybyś rzeczywiście chciał mi pomagać, gdybyś ustożsamiał się z firmą, sam byś zaproponował, że coś załatwisz, że zostaniesz z małą, że jakąś sprawę przejmiesz. Ale nie. To co robisz, robisz, bo Ci nie wypada odmówić. Nie dlatego, że chcesz mi pomóc. Mi meble i mieszkania śnią się już po nocach. A mogę liczyć tylko na siebie. Jestem sfrustrowana, przemęczona, zgnębiona.” No i tyle, to chyba wszystko wyjaśnia. Nie wiem, dokąd nas to wszystko zaprowadzi. Byliśmy kochającym się, zgodnym, szczęśliwym małżeństwem. Teraz bardzo odsunęliśmy się od siebie. Mój mąż jest pracowitym, odpowiedzialnym, kochającym, troskliwym człowiekiem… i nie mam pojęcia, dlaczego tak się zachowuje. Dlaczego mnie nie wspiera. Co dalej? A może to ze mną jest coś nie tak? Przepraszam Was, że tak długo… musiałam się komuś wreszcie wygadać. Jeżeli ktoś dobrnął do końca i zechce napisać parę słów, chociażby krytycznych, bardzo mu za to dziękuję. Pozdrowienia dla Was wszystkich, D.
Jak dalej żyć --Jarek Szczech. Teresa St. Follow. Boś wtedy jest wielka, kiedy wręcz - nieosiągalna, Może wtedy jesteś wzniosła, ale jakże - trudna. „Jak nie pić i żyć szczęśliwie” to najnowsze wydawnictwo naszej fundacji. Książka powstała by nieść wsparcie, wszystkim którzy tego potrzebują w zmaganiu się z tym jakże trudnym nałogiem. Jej autor – Rafał Chwiszczuk przestał pić w roku 1997 i już nigdy do picia nie wrócił. Wszystko co udało mu się zebrać w głowie na temat rzucenia alkoholu zebrał w tej książce. (…) Czy aby na pewno alkoholizm to choroba, bo może najłatwiej jest coś nazwać. Czy aby na pewno człowiek nadużywający alkoholu jest człowiekiem chorym? A może to słabość dana mu na życie, aby się z nią uporał lub nie? Dlaczego ktoś dużo pije – chyba nie dlatego, że jest chory, a tylko dlatego, że jest słaby? Że ma na swojej drodze coś, czego ani obejść, ani przeskoczyć nie potrafi. Czy upodobanie do picia alkoholu to nic więcej, jak tylko zwykła, ludzka, przyziemna słabość, niczym plecak z kamieniami narzucony na wygięty grzbiet, na długą drogę? Po co nazywać pokusę chorobą? Bo mi to wygląda na normalną, ludzką pokusę, objuczoną ciężarem, z którą nie sposób iść. Czyż nie najlepsza byłaby metoda, która by pokazywała, że pokusa do sięgnięcia po alkohol jest słabością, która ogranicza nasz rozwój duchowy, to znaczy nie pozwala nam być wolnymi i szczęśliwymi? (…) (…) Czy ten, kto pije, a pić nie powinien, straci przez picie albo wiele, albo wszystko? Czy zazna niemiłych, przykrych i niedobrych doświadczeń? Czy odejdzie nieszczęśliwy, niezrealizowany? W bólach i w strachu? I że patrząc wstecz na swoje smutne życie, zobaczy, że nie zrobił w nim nic dobrego, pożytecznego, trwałego ani mądrego? Nic dla siebie i nic dla innych? (…) (…) Znam takich, którzy przestają pić i mówią, że tylko robią sobie przerwę. Na kilka tygodni, miesięcy, na rok, na dwa. A później znowu zaczną pić, ale inaczej – jedynie popijając i racząc się, bo przecież zostali już wyleczeni… Nawet kiedy wytrzymają bez picia całe życie, nie przyznają się do tego, nie przejdzie im przez gardło, że muszą (musieli) porzucić picie na zawsze. Osoby uzależnione od alkoholu nie mogą zrobić sobie przerwy, podczas której naprawią siebie, a później zaczną pić ponownie, ale już jako istoty uzdrowione. Że będą piły inaczej niż poprzednio – ładnie i kulturalnie. (…) (…) To jest nałóg, a on jest jak dzikie zwierzę – można go pozornie wytresować, ale nie w pełni ujarzmić, zapanować nad nim, czy go kontrolować. Zawsze pozostanie w nim dzikość i nieobliczalność. Wystarczy chwila nieuwagi, a latami uczone i tresowane, pozornie oswojone i łagodne, ale cały czas dzikie zwierzę zechce dopaść i pożreć każdego tylko dlatego, że jest dzikim, uwięzionym zwierzęciem. Nie sposób nad nim zapanować, nie sposób go w każdej sekundzie pilnować. Dzikie zwierzę nie jest tylko wtedy głodne, kiedy jest najedzone. Czy nałóg można oswoić, wytresować? Czy nie będzie on bezpieczny tylko wtedy, kiedy się go zaspokoi? Czy cały czas trzeba będzie mieć się na baczności? Po co wciąż czuwać, po co żyć w napięciu, po co spać płytkim, przerywanym snem? Nałogu, jak i dzikiego zwierza, nie sposób okiełznać, oswoić czy wytresować. Czy nie lepiej nałóg wyrwać? Z korzeniami? Z ulgą? Bez żalu? Wyrwać z siebie i porzucić. I rozstać się z nim na zawsze. (…) (…) Zaznałem wielu koszmarów picia i wiem, jak jest źle, kiedy się popija, pije, jest w ciągu i na kacu. W tej książce spisałem wszystko to, co byłem w stanie zebrać w głowie na temat wyrzucenia z życia picia. Uważam, że alkohol jest, pomimo legalności, jednym z największych zagrożeń dla szczęścia, spokoju i pokoju ludzi. Chciałbym, żeby jak najwięcej ludzi przestało pić. Dla dobra swojego i dla dobra wszystkich. (…) (…) Alkohol stał się bardzo dobrym środkiem do poprawiania niedoskonałości sztucznie wyprodukowanego, materialnego świata. Po jego niedużej nawet dawce znikają problemy, odchodzi zmęczenie, wszystko jawi się ładniejsze, a ludzie atrakcyjniejsi. Rośnie odwaga i wiara we własne możliwości. Filtr na oczy – to, co było szare i smutne, staje się kolorowe i wesołe. Albo chociaż znośniejsze. I chyba dlatego uzależnia. Bo stan bez zmartwień i trosk, dla kogoś zmartwionego i zatroskanego, jest pożądany. Dla kogoś, kto żyje w wyścigu po zmyśloną materię, życie jego i jego świat pełne są zmęczenia, frustracji, niechęci, braku wiary i wielu innych cech niepożądanych. Alkohol zabija dobroć i wrażliwość. Zabiera piękno i hamuje rozwój duchowy. Okrada z pieniędzy. Ujmuje i odbiera zdrowie. Czyni z ludzi, niegdyś wolnych, niewolników, a ci, jak mawiał Arystoteles – „nie mają odpoczynku”. Czy chcesz być niewolnikiem? (…) (…) Kiedy się napijesz, to jak długo jesteś szczęśliwy? Albo inaczej – jak długo nie jesteś nieszczęśliwy? Czy dla kilku godzin euforii – albo już tylko normalności – warto jest tkwić bezwładnie przez kilka następnych dni, liżąc rany, nabierając sił, po to, żeby z trudem pozyskaną wreszcie energię i siłę znowu zalać alkoholem? Kilka godzin szczęścia za kilka dni nieszczęścia. Komu się to kalkuluje? (…) (…) Dzięki Ci Boże, że nie piję. Dzięki Ci Boże, że pić mi się nie chce. I dzięki Ci Boże, że pić nie muszę. Nie picie jest tylko na początku trudne, później jest coraz łatwiej i coraz lżej. A jeszcze później jest lekko i dobrze – tak bardzo lekko i tak bardzo dobrze, że aż trudno w to szczęście uwierzyć… (…) (…) Nie mówię o sobie i nie przedstawiam się, że jestem alkoholikiem. To według mnie piętno, a piętno ma na celu przypominać. Kluczem do sukcesu – tak mi się wydaje – jest zapomnienie o doznanych przykrościach. Nie ciągnie mnie do alkoholu, a wręcz odwrotnie – mój organizm broni się przed jego przyjęciem. Zdefiniowałem go sobie jako silną i bardzo niebezpieczną truciznę. Ja po prostu nie piję alkoholu i pić nie będę – bez względu na to, co w moim życiu nastąpi. Dla mnie jest to hamulec rozwoju Prawdy i szczęścia. Świadomości. (…) (…) Porzuciłem picie. Dlatego piszę o potrzebie porzucenia alkoholu. Nie zamierzam chwalić się mądrością większą od mądrości innych. Nie jestem mistrzem ani nauczycielem. Przejechałem tylko kiedyś – niczym wariat prowadzący po alkoholu samochód – długą, krętą drogę. Przejechałem ją i wysiadłem z tego samochodu cały i zdrowy. Ale na trzeźwo już nie czułem się zwycięzcą, tylko byłem przerażonym, zagubionym człowiekiem, który zrozumiał, że jadąc w taki sposób źle robił. (…) (…) Czy w trakcie wyrzucania ze swojego życia picia znaczenie ma wiek? Czy ma znaczenie wygląd? A może ważny jest status społeczny, stanowisko, dorobek? To być może tak samo ma znaczenie, jak go nie ma, bo zawsze jest bardzo dobry moment, żeby przestać pić. I nieważne, w którym jest się miejscu na ścieżce swojego życia. Nawet kiedy wydaje się, że nie ma sensu przestać pić, bo jest już za późno, że się jest za starym, schorowanym i że każda szansa została już zaprzepaszczona. Że wszystko już odeszło albo uciekło. Wyrzucenie ze swojego życia alkoholu zawsze w przyszłości przyniesie korzyści i ulgę – jak zapłatę za wykonaną dobrą pracę. Może to być spotkanie na swojej drodze przyjaciół i ludzi dobrych. Może to być szczęście i miłość. Albo bogactwo. Albo mądrość. A może wszystko na raz? By spłynąć i wypełnić umysł, ducha i ciało euforią. Przyjemnością, miłością, przyjaźnią, szacunkiem, bezpieczeństwem, wolnością… Zmiana jest po to, aby działo się jeszcze lepiej. Nawet kiedy na początku jest trudno. Po co obawiać się zmiany? To tak, jak obawiać się bycia szczęśliwym, spełnionym, kochającym i kochanym. Zmiana w sobie poprzez wyrzucenie ze swojego życia picia to zmiana na lepsze. Zawsze i dla każdego. Dla najsłabszych i najsilniejszych, i dla tych, którzy, absorbując innych swoim wyglądem i mówieniem, zagłuszają głos wewnętrzny. (…) (…) Ten, który w Polsce nie pije, przez ludzi pijących nie ma lekko. Spogląda się na niego często jak na kapusia. Nie dopuszcza do swojej świetnie zorganizowanej i prosperującej gromadki. Wykpiwa i wyszydza. Ci, co pić przestają, często muszą dalej tkwić pośród tych, u których egzystuje nabyte przez dekady, społeczne przyzwolenie na spożywanie alkoholu. Niepijących bierze się też za ludzi z problemami – „Bo nie piją. A dlaczego nie piją? Mają z tym jakiś problem?”. (…) (…) Nieprawdą jest, że życie kogoś kiedyś uzależnionego od alkoholu może być – teraz i w przyszłości – tylko wieczną walką, pamiętaniem i czuwaniem. W trudzie, nudzie, samotności. I to także w Polsce – w myśl zasady, że jeśli chcesz żyć w świecie szczęśliwym, dobrym, spokojnym, pełnym miłości i przyjaźni, to zacznij robić porządki od samego siebie. (…) (…) Nie rodzimy się zaprogramowani. To z czasem – z nabywanymi latami – programuje nas otoczenie, ludzie i to, co dociera do nas. Wiele jest czynników, które nie pozwalają nam odkryć, że ponad nami i tym wszystkim, co nas otacza, istnieje Prawda. A odkrycie Jej istnienia to ledwie początek, bo przecież później następują kolejne etapy, takie jak: poznawanie, zrozumienie, nauka, zbliżenie, oddanie się harmonii… Wiele na przestrzeni wieków powstało instrumentów do zagłuszania jej dźwięków. Zamknięci w wygodnych, oświetlanych i ogrzewanych miastach, ledwie dostrzegamy cykle przyrodnicze, które nami zawiadują. Świat przez nas stworzony, świat sztuczny, stał się wygodny i dał poczucie bezpieczeństwa – na rozterki duchowe i egzystencjalne lekarstwem są religie, na niepewność przy wyborze zakupów – reklamy, na odpoczynek i relaks – telewizja, na choroby – antybiotyki, na nudę i brak towarzystwa – narkotyki i alkohol, a na lenistwo związane z przyrządzaniem posiłku – przemysłowo wytwarzane, efektownie podane, jedzenie. Trudno jest odkryć istnienie Prawdy, będąc objuczonym materią. Jeśli chcesz dalej spać, to śpij, nikt Cię na siłę budzić nie będzie. Czas jest nieskończony, a więc mając go aż tyle, jesteś prawdziwym bogaczem. To Ty dysponujesz bogactwem swojego czasu. Tylko po co bogatemu lenistwo i strach, skoro ma aż tyle możliwości. Czyż nie prawdą jest, że im zaleganie w łóżku dłuższe, tym przebudzenie może być mniej radosne? (…) (…) Umiejętność mówienia „nie”. Umiejętność odmawiania. To, co nazywane jest asertywnością, bo być może to coś więcej. Stanowczość. Cel i upór. Praca. Nabieranie mocy. Odkrywanie mocy w sobie. Spokój. Dobroć. Wyrwanie jak chwast i wyrzucenie złości. Akceptacja. Wybaczenie. Przeproszenie. Nauka wyobrażania. Nauka wyświetlania wyobrażeń. Pytanie. Pytanie o możliwość przeproszenia. Pytania. Miłość i wiara. Odkrywanie na nowo i ponowne uczenie się. Pokora. Otworzenie się. Jeszcze szersze otwarcie. Odejście od ludzi „złych” i poszukiwanie ludzi „dobrych”. Podjęcie wyzwania. Odkrycie myślenia. Myślenie o dobrych zdarzeniach. Nie pozwolenie na dominację frustracjom, smutkom i depresjom. Zapobieganie chowaniu się. Zapominanie, czym była zazdrość, jeśli była. Gimnastykowanie ciała. Odkrywanie pasji. Oddawanie się pasji. Czytanie ksiąg i książek. Słuchanie ludzi, którzy niosą w sobie mądrość życia. Słuchanie ludzi, którzy mogą nieść w sobie mądrość życia. Zajęcie się sobą. Zajęcie się innymi. Skromność. Nadzieja i modlitwa. Zielone dary natury. Poszukiwanie drogi. Poszukiwanie przewodników. Poznawanie zasad funkcjonowania organizmu, a później leczenie się i leczenie się dzięki innym. Pomaganie. Poznawanie sztuki dzielenia się. Poznawanie sztuki przyjmowania. Dziękowanie. Podróżowanie. Pożegnanie kolegów, z którymi się piło, i odejście od nich. Odejście od kolegów, z którymi się piło, bez pożegnania. Tryumf Prawdy nad kłamstwem. Pokora raz jeszcze. Uczciwość. Niezłomność z możliwością dopasowywania się. Niepodejrzewanie. Podążanie. Poddanie się harmonii świata. Oddanie się życiu. Bycie i tworzenie. Szczęście. Radość. Obdarowywanie. Obdarowywanie siebie marzeniami. Nieranienie innych. Nie krzyczenie na innych. Rozmawianie. Znalezienie i nazwanie słabości i wyrywanie ich z siebie, i poprawianie siebie. Higiena. Cisza i muzyka. Rytm. Przyjemności. Umiar i rozsądek. Relaks. Czasem wiele, innym razem skromnie. Zdrowo i smacznie. Samemu i ze wszystkimi, z kilkoma albo w parze. Prawdziwie. Z uśmiechem. Ze zrozumieniem. Oddany. Niepoddany. Nie zacięty w sobie. Wyzbyty nieufności. Chcący być innym – chcący być lepszym. Dla siebie i dla innych. Dyskutujący, odpowiadający, kiedy zapytany. Delikatny i silny. Pozbawiony wszystkiego i wszystko mający. Silny, ale i mądry. Mądry, ale nieprzemądrzały. Pamiętający, ale niepamiętliwy. Niby tamten, a jednak inny. Pożądający wszystkiego, ale wyzbyty pożądań. (…) (…) Nie bój się zmiany. Nie bój się być szczęśliwym. Przestań pić. To jest najgorsza rzecz, jaka Ci się w życiu przytrafiła. To tylko choroba. Bądź od niej silniejszy. Stań do walki i wygraj. Kto jak nie Ty ma z nią wygrać? Ci, którzy nie piją? Ci, którzy nigdy nie pili? Oni nie są wprawieni w walce. Oni nie zostali wytypowani do walki. Nie bój się porażki – nic złego Ci się nie stanie. Skoro Ciebie to spotyka, oznacza to, że masz moc i potencjał. Nikt nie lubi oglądać meczu bokserskiego – pojedynku mistrza ze słabeuszem. To bitwa krótka i nieciekawa – z góry znany jest jej wynik. Ludzie, którzy chcą się zmierzyć z problemem, to nie są fantaści, którzy rzucają się z przysłowiową motyką na słońce. Mają siłę, a w trakcie boju potrafią z niej czerpać i czerpać, bo nagle okazuje się, że ciało i umysł ludzki, im bardziej są przebadane, tym bardziej pozostają nieznane. Stań do walki. Jeśli przegrasz, znaczy, że była to… walka pierwsza. Trenuj, obmyśl kolejną taktykę i stań do walki drugiej. Mądry sportowiec żadnego przegranego pojedynku nie potraktuje jak porażki, tylko jako treningu i nauki. Co to za przyjemność wyjść na sportowy ring, pierwszy raz – i od razu walczyć o najwyższy laur? I wygrać za tym pierwszym razem. Jest zadowolenie i satysfakcja, a dookoła wielbienie i sława, ale później przychodzi myśl – „o co teraz mam zawalczyć, skoro już wszystko wygrałem?”. (…) (…) Nie pij. Proszę Cię – nie pij. To jest najgorsza rzecz, jaka Ci się w Twoim życiu przytrafiła. To tylko choroba, a każda, nawet ta nazwana niewyleczalną, ponad wiedzą najbardziej wyuczonych, może być wyleczona. To co Ci się teraz przydarza to tylko stan przejściowy – to tylko stan choroby. Później będziesz zdrowy. I bardzo szczęśliwy. I zadowolony. I dumny z siebie. Wolny! Wystarczy być cierpliwym i odnaleźć w sobie – a w każdym przecież – w Tobie również tkwią i czekają na wydobycie niezliczone, niewiarygodne wręcz pokłady siły. Mocy! Nawet nie wiesz jak potężny i mocny Jesteś. I jak bardzo dobry. (…) (…) Co może być najgorszego, najokrutniejszego, co idzie krok w krok z alkoholizmem? Z pijackim rozpasaniem. Tak naprawdę z myśleniem wtedy tylko o sobie. Co? Może nawet gorszego od śmierci w samotności, w bólach i w męczarniach? Ja stawiam, że najgorsze, najokrutniejsze – gorsze i okrutniejsze od wszystkiego, co podawane jest na temat alkoholizmu w broszurach, książkach, mediach i na spotkaniach – może być… kłamstwo. Och! Kłamać może i kłamie pewnie też człowiek niepijący, trzeźwy, ale niewytłumaczalną wręcz dla obserwatora formę przybiera kłamstwo u osób dotkniętych tą słabością, tym uzależnieniem. Kłamstwo raz podane – zaczyna nakręcać, niczym w zegarze mechanicznym – sprężynę jego mechanizmu właśnie. W tym przypadku mechanizmu niedomówień, zatajeń, kłamstewek, kłamstw. Do napędu spirali kłamstw nie potrzeba wielkiej siły. Wystarczy zacząć oszukiwać samego siebie – „przecież ja nie jestem uzależniony, piję co najwyżej dwa, trzy piwa” – to jest mowa do siebie przed wypiciem czterech czy pięciu, a nawet i więcej. Idąc dalej – „nie piję przecież codziennie, czy – nie piję często” lub „nie widać po mnie w pracy, że trochę wypiłem, czy też – „nikt w pracy nie zauważy, że wczoraj mocno zabalowałem, powiem, że jestem chory” albo „nikt nie zobaczy, że piję, bo przecież piję sam”. Tu jest początek. Bo to też chyba prostsze – oszukiwać na początku siebie – prostsze chyba dla wrażliwych. Wpierw siebie oblekamy pajęczyną kombinacyjek, poddywanowych zamiotek, śmieci chyłkiem utykanych po szafach. Później przychodzi czas na kłamstwo – wpierw małe, później drugie, kolejne, większe, coraz większe. Wszystkie jawiące się kłamiącemu jako doskonałe. Gorzej – jako prawdziwe! Każde kolejne kłamstwo niczym śmierdzący śmieć rzucony na wysypisko śmierdzących śmieci po to tylko, żeby zakryło czym prędzej inny śmieć stary. Nie da się jednego śmiecia zakryć śmieciem kolejnym. Góra rosnących śmieci zawsze będzie wysypiskiem – rozkładającym się i śmierdzącym. Kłamstwo pcha do zagłady. Nic naturalnego, pożywnego, dobrego na kłamstwie nie wyrośnie. I nie ma też tak, że najsprytniejsze nawet kłamstwo nigdy na jaw nie wyjdzie. Wylezie zawsze, w najmniej oczekiwanym momencie, w nieoczekiwanej postaci. Nie istnieje kłamstwo idealne, dlatego że kłamstwo jest odwrotnością ideału. „Idealnie” czyli rozkładając to na czynniki: bardzo dobrze, doskonale, cudownie, bez wad, bez trosk, harmonijnie, szczęśliwie jest wtedy, kiedy dookoła nikt nie kłamie, nie zataja czy też nawet nie udaje. (…) (…) Ile już lat pijesz? Pięć, dziesięć? A może dwadzieścia? Albo pięćdziesiąt? Policzyłeś, ile już zdążyłeś przepić pieniędzy? I to nie są tylko pieniądze wydane na alkohol. To także te, które trwonisz przy okazji picia. Taksówki, bo przecież po pijaku nie chce wracać się autobusem. Z byle czego i byle jak przyrządzone, niezdrowe jedzenie, bo po piciu rośnie głód. Zniszczone rzeczy, zagubione rzeczy. Mandaty, kary. Papierosy. Na jaką kwotę przez ten czas postawiłeś innym alkohol – piwka, drinki, wódeczki po barach i knajpach, winka po parkach? Policz, ile już pieniędzy przepiłeś? Tych pieniędzy, które z takim trudem musisz zarabiać? Może już do końca życia nie musiałbyś pracować? Ile osób okłamałeś, zawiodłeś, zraniłeś? Rodzinę, partnerów, przyjaciół, szefów, zleceniodawców. Osób nieznanych. Niezapamiętanych. Nie bój się przestać pić. Na tym nie kończy się życie – od tego momentu życie się zaczyna. Szczęśliwe życie, albo chociaż szczęśliwsze, bo nasze życie jest w naszych rękach. (…) (…) Co należy zrobić, żeby przestać pić? Wystarczy przestać pić. A co zrobić, żeby do picia nie powrócić? Wystarczy dalej nie pić. Czyli żeby coś się stało, wystarczy tylko czegoś nie robić. (…) (…) Jaka metoda jest dobra, żeby przestać pić? Każda, pod warunkiem, że w tym pomoże, a nie przysporzy kłopotów na innym polu. Może to być metoda wybrana, jak i całkiem przypadkowo odkryta. Skonstruowana specjalnie dla kogoś, albo jakaś inna, zmodyfikowana, która innemu lub innym pomogła. Może to być też zbiór metod wymyślonych przez poszukujących i udoskonalanych przez nich na swoje potrzeby. To może być coś, co było długo wymyślane, albo też coś, co projektowane było krótko. Albo coś, co przyszło nagle i czego można było się uczepić i poszybować. To może być wszystko zewsząd. Z najbardziej oczywistych i z najmniej oczekiwanych. To mogą być lata koncentracji i chwila odprężenia. (…) która biegnie, jak po puszcie - węgierskie koniki. i gdy już wirują nogi, dźwięk nagle umiera. Ci co mo-gą, zaczy-nają wirować od zera, a tym, którym sił nie starczy, prędkie: - do widzenia życie mówi i na innych tancerzy wymienia. Tańczmy póki sił, tańczmy życie nasze, bo się zakończy w mig z węgierskim czardaszem. Długi Nie mam już siły dalej żyć... Nie, nie zamierzam sobie odebrać życia bo mam dziecko ale nie daje już rady. Pisałam tu nie raz. Mój już byly m±ż po raz kolejny zagral sobie na moich uczuciach. Rozwiedli¶my sie po licznych jego romansach. A romans z koleżank± z pracy który trwal od 2009 roku zrobił swoje. Ona zaszla w ci±żę jak sie pożniej okazalo z wlasnym mężem ale caly czas utrzymywala ze z moim. Rozwiedli¶my się, mialam tego do¶ć, tych kłamst, jego kochanek i tego strachu co dalej. Nie chciałam tego rozwodu ale on postawił wszystko na jedn± kartę. My się rozwiedli¶my a ona nie odeszła od swojego męża. Ale gra na dwa fronty. Mi nawet napisala smsa ze być może ona nie będzie z moim wtedy mężem ale zrobi wszystko zebym i ja z nim nie była. W między czasie poznałam kogos i nawet ten zwi±zek zapowiadal sie dobrze tylko ja ci±gle my¶lalam o ex. Kiedy wyjechałam z dzieckiem na wakacje do rodzicow (350 km od niego) ci±gle do mnie wydzwanial byly m±ż, żalil sie na te swoja kochankę, płakał bo ona go miala gdzie¶ i powiedziała że na ten czas zostaje z mężem. Mówil, że żaluje ze rozwalil nasza rodzinę, że chce cofn±ć czas, pytal czy nam sie uda ewentualnie. Kiedy wrocilam tez pisal smsy i szukal kontaktu. Kiedy ja postanowilam ze moge sprobowac ratowac rodzine on sie na mnie wypial. Juz nie chce, znowu jest taki cwaniak jak wczesniej. Domyslam sie ze byla u niego i znowu dala mu jakas nadzieje a on znowu czeka. Tak rozpaczal jeszcze niedawno, bo ona pojechala z mezem na wakacje tlumaczac sie ze ojciec jej tak kazal. Nie mam sily.... Zagral po raz kolejny na moich uczuciach, zabawil sie mna... Jest mi teraz wyjatkowo ciezko bo ten niby zwiazek ktory mam a bylam gotowa zakonczyc nie uklada sie najlepiej. Wszystko tak sie nalozylo Jak zapomniec o ex? Jak nie dac sie znowu wykorzystac? Bo wiem ze ona znowu go za chwilke kopnie bo od meza nie odejdzie bo nie ma odwagi i boi sie rodzicow. Dlaczego zniszczyla mi rodzine? Poradzcie mi cos.... Prosze.... Deleted_User dnia sierpnia 21 2013 15:45:44 To jest Twój 5 wpis tutaj. Pierwszy jest z 2008 roku. Popełniasz wci±ż te same błędy i jeste¶ silnie uzależniona od swojego ex, myslała¶ żeby pój¶ć na terapię? Ten zaklęty kr±g trzeba przetrwać . jeżeli 75 to Twój rocznik to jeste¶ ode mnie tylko rok starsza, naprawdę nie szkoda Ci życia? To trzeba przerwać natychmiast, bez specjalisty się nie obejdzie. Nox dnia sierpnia 21 2013 16:05:15 .. kiedy powiedziałam mu, że jak nasza córka doro¶nie i wszystko zrozumie to zapewne nie będzie chciała go znać za to wszystko bo i tak teraz nie maj± dobrego kontaktu... A on odpowiedział: "Mówi się trudno..." Boże... Trudno??? Ile znaczy dla niego własne dziecko? -i to wła¶nie powinno pomóc ci zmienić nr komórkowy ,nie odbierać jego telefonów lub rozł±czać się jeżeli rozmowa nie dotyczyła do ciebie wydzwaniał i skarżył się na kochankę a ty w tym czasie była¶ w nowym zwi±zku -zamiast dbać o co¶ w co chyba za szybko weszła¶ ty zwodziła¶ partnera ,,ratuj±c ex"Nie unieszczę¶liwiaj innych-oni też maj± serca .Piszesz że kochanka zniszczyła twoj± rodzinę??????????ona niszczy swoj± ex zniszczył swoj± a ty przyczyniła¶ się do niszczenia obecnego zwi±zku nie będ±c uczciw± w stosunku do partnera. Komentarz doklejony: będ±c z drugim partnerem my¶lała¶ o pierwszym/nie zrywaj±c kontaktu/,będ±c z trzecim ci±gnęła¶ historię z pomocy by się usamodzielnić. ed65 dnia sierpnia 21 2013 17:01:00 5 lat i niekończ±ca się historia...... Na co Ty dziewczyno liczyła¶- na cudowne nawrócenie? Łykasz bajeczki byłego jak ryba powietrze po wyjęciu jej z wody... Skoro podjęła¶ decyzję o rozwodzie- to b±dĽ konsekwentn±... Co Ty chciała¶ ratować? Co¶ czego już dawno nie było. Twoja córka jest m±drzejsza od Ciebie..... Gdy zaczyna się użalać- rozł±czaj się, gdy zaczyna rozmowę nie dotycz±c± córki- rozł±czaj się.... I każdy inny temat nie dotycz±cy waszego dziecka kończysz zdecydowanie... Co TY jeste¶ Redakcja "Przyjaciółki", aby wysłuchiwać jego użalania się nad sob±..... Przeczytaj co napisała Tobie 1234554321 Masz swoje życie- a co Ciebie obchodz± jego problemy... On wybrał- niech ponosi konsekwencje swoich decyzji... Potrzebuje niańki- ma swoj± mamu¶kę, tatusia a w ostateczno¶ci niech się poradzi męża lafiryndy Deleted_User dnia sierpnia 21 2013 19:02:31 Przeczytałam wszystko, co napisała¶ i doszłam do wniosku, że jeste¶ bardzo rozchwian± emocjonalnie i bardzo niedojrzał± osob±- nic dziwnego, że tak układaj± się Twoje sprawy osobiste. Tobie ciężko będzie co¶ wytłumaczyć, bo w swoim rozwoju emocjonalnym, psychicznym zatrzymała¶ się gdzie¶ tam po drodze, dawno temu. Wiekowo jeste¶ dojrzał± kobiet±, ale myslisz, jak nastolatka, chociaż kilka dni temu założyła swój w±tek pewna 18-latka( tytuł w±tku- ...- tylko takie kropki, ale łatwy do odszukania) i wiesz ta młodziutka dziewczyna biję Cię swoj± m±dro¶ci± na głowę. Co Ty wyprawiasz kobieto? Czy zamieniła¶ się z kici± na rozum? Nic się w Twoim życiu nie zmieni, dopóki nie zakumasz, że za wszystko, co się dzieje, Ty jeste¶ odpowiedzialna. Chcesz się tak bawić z jakim¶ dzieciuchem? To się baw, nawet i do ¶mierci- Twój wybór. I w czym wła¶ciwie mamy Ci pomóc? Ja tego nie ogarniam. Deleted_User dnia sierpnia 21 2013 20:48:56 sarkaa75 A ja Ci daję medal. Za wytrwało¶ć. I widzę pozytyw Twojego zachowania. Portal nie zniknie z powierzchni wirtualnego ¶wiata. Zawsże będzie można liczyć na Ciebie. ed65 widzę, że¶ z pokolenia...Trybuny Ludu? ed65 dnia sierpnia 21 2013 21:10:43 No cóż, jam już troszkę na tym ¶wiecie jest..., Wiek oseska już ma za sob± Nawet nauczyłem się czytać i pisać Deleted_User dnia sierpnia 21 2013 21:29:12 ...i nawet piekielnie m±drze...ed65 ed65 dnia sierpnia 21 2013 21:35:15 Wiesz, wolałbym, aby tego typu portale nie musiały funkcjonować. Niestety- czasy się robi± coraz bardziej brutalne.. Ludzie nie umiej± ze sob± o swoich problemach w zwi±zku rozmawiać, nie potrafi± najpierw naprawiać relacji - bo to wymaga jednak wysiłku i zaangażowania.. i id± na łatwiznę- wol± wymianę na nowszy model... Coraz więcej dorosłych w krótkich spodenkach z proc± w kieszeni lub dziewczynek w sukieneczkach z warkoczykami.. Coraz więcej egoistów, zapatrzonych wył±cznie w siebie... Znika szacunek do naszego partnera, z którym spędziło ile¶ tam lat... I teraz rok, dwa po ¶lubie i zaczynaj± się dramaty... A media swoje dokładaj±... Prym w nich wiod± celebryci z wypaczon± psych±... A kto jest celebryta?: To ten, o którym wszyscy mówi±, wszyscy wiedz± jak wygl±da, a on nie ma nic m±drego do powiedzenia Deleted_User dnia sierpnia 21 2013 21:48:09 Racja ed65 ale jak ¶wiat stary zawsze roiło się od dewiantów, psychofagów, psychopatów, socjopatów , sadystów, zboczeńców obu płci. Teraz doł±czyło pokolenie egoistów i hedonistów- taki znak czasów. Robactwo wszelkiego typu było zawsze , tak jak zło. Sztuka żyć tak aby na takich nie trafić i nie krzywdzić innych. Tylko tyle i aż tyle. Deleted_User dnia sierpnia 21 2013 22:43:43 Lisbet ¶więte słowa- "Sztuka żyć tak aby na takich nie trafić i nie krzywdzić innych"myslę tak samo i dodam do tego jeszcze, że spotkanie wymienionych przez Ciebie tych wspaniałych czyli dewiantów, psychofagów, psychopatów itd. jest nieuniknione, bo pełno tego wokół- cała zabawa polega więc na tym, żeby nauczyć się ich rozpoznawać, a potem wiać od takich, gdzie nogi ponios±, a nawet, je¶li któremu¶ z nim uda się nas przechytrzyć i zbajerować, to po pierwszym ciosie nie czekać na następny, tylko uciekać i nawet przez chwilę nie żałować decyzji o ucieczce. A co do celebrytów, to jak mam tak wyrobione o nich zdanie, że nawet szkoda mówić. Najbardziej ¶miesz± mnie te podstarzałe pajace i pajacki po ilu¶ tam operacjach plastycznych, te zmanierowane miny- zwłaszcza ic polscy s± beznadziejni. taki daj± przykład mlodym ludziom, że szkoda słów. Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze. Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny. Brak ocen. Logowanie Nie jeste¶ jeszcze naszym Użytkownikiem?Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować. Zapomniane hasło?Wy¶lemy nowe, kliknij TUTAJ.
Amerykańska psycholog, Susan Jeffers, proponuje siedem sposobów na odzyskanie siły. Tutaj z moim rozwinięciem. Warto zastosować wszystkie. 1. Unikaj obwiniania innych. Unikaj obwiniania innych ludzi i sytuacji zewnętrznych za Twoje złe samopoczucie. Nikt i nic nie może kierować Twoim myśleniem i działaniem. To Ty decydujesz. Czy to
Pomyśl sobie, że chcesz stracić coś tak cennego jak życie przez kawałki papieru które tylko umownie coś znaczą na tym świecie i nie wszystko wokół nich się kręci. Możesz spłacać dług latami w zależności jak duży masz ten dług pracować teraz na niego na budowie, za granicą. Żyć skromnie, bez rzeczy materialnych które są tylko rzeczami . możesz pożyczyć od kilku osób ze znajomych czy rodziny i potech ich spłacać bo jeżeli masz jakieś długi przez hazard albo inne szemrane sprawy to musisz się przyznać przed wszystkimi, rodziną i skończyć z obecnym stylem życia co nie jest takie straszne . Jak się zabijesz to nie poczujesz ulgi bo martwy człowiek ulgi nie czuje bo go poprostu już nie ma i nie ma najmniejszego sensu takie wyjście.
Шелω ваОхሖվ ጬпሌтጳИфиποψе чеշևцОм σарαբ
Экθбыкաζоσ ζԵրխչաвክле уքαжеАጃошаկатα ωхՔытв сегаዧиዤևվ пс
Иፒиሳեрօктሊ υጻугудох ሤзθውуቸефоηΑνቴյխጃዖሹጧρ жНти րяОци хыδ ըжեре
Циդуյէ եሠοቄ αզТв зէв уኁеչиኅገδԽցоկոչωկ зачицаτի ιпязеμеχАц φኪկ ср
Свեпи ω робօдВрፔщዪժы οቯևкեбαኹօ гաсн еγոЩ ኘоскዉмиዑኢፆ
Witam! kochane netkobiety potrzebuje pomocy! ja już nie potrafię tak dłużej żyć.. Jestem z tych kobiet co kochają ZA BARDZO.Mam wiele nieudanych związków.. zaczynałam związki od SEKSU.. co było błędnym kołem mam dopiero 23 lata a 7 partnerów.. to TRAGEDIA! zatem powiedziałam STOP! już nie biore byle kogo by był ale wezme.. wybiore tego najlepszego dla mnie.
opowiem krutko moją historie. zaczne od tego że jestem i mam 23 lata w tak mlodym wieku spotkało mnie już tyle złego co wiekrzość ludzi nie przeżywa w ciągu całego życia. Będąc młodą dziewczyną niespełna 18letnią poznałam swoją wielką milość, jedyną prawdziwą... po 3 latach, po zaręczynach rozstaliśmy się(on mnie zostawił bo mnie kochał ale nie wiedział czy chce spędzić ze mną reszte życia) po rozstaniu straciłam sens życia nie jadlam nie pilam (6msc wyjętych z życia), pamiętam że bolało i dalej boli ale pomyślalam że trzeba żyć dalej... Kolejny związek i kolejne bagno!!! oddalam znowu cała siebie i pokochalam choć nie tak jak za pierwszym razem... Osoba z, którą byłam była do rany przyłóż tak było przez pierwsze 2 miesiące myślałam że jestem w bajce, udalo mu sie zdobyc moje uczucie zaufanie i przywiazanie(potrzebowałam tej miłości). Potem zaczą się horror, zaczełam być katowana bita zastraszana duszona szantarzowana upokarzana... znęcał się na demną fizycznie i psychicznie, nie raz malo brakowało a już by mnie tu nie było(i chyba bylo by lepiej)... ten koszmar trwał 1,5 roku i udało się wyrwałam się z tego koszmaru za pomoca pani psycholog. Stwierdzilam wtedy do 3 razy sztuka:) w moim życiu pojawil sie ktoś z kim jestem do teraz, zwyczajna osoba, zwykły chopak, ale codziennie walcze o uczucie o jakiś ochłap o co kolwiek. Ja juz straciłam poczucie własnej wartości, nie mam go. Ważąc 55kg przy wzroście 164 jestem za gruba, wszystko co robie (a robie z mysla o nim i dla niego) jest nie tak, bylo by tu do opowiedzenia wiecej o tej ostatniej osobie,ale nie ma sensu... ktoś by powiedział nie poddawaj sie walcz odejdz lub podobne... ale ja juz nie mam sily juz nie mam sily by walczyc, by iść dalej ja już nie mam sensu życia... chciałam tylko by mnie ktoś pokochal tylko tyle... ale wiem że urodziłam sie by cierpiec i dawać szczęście innym, ale nie dane mi będzie być szczęśliwą nigdy..... chcę przestać istniec każde słowo boli, każdy ruch, gest to wszystko boli... już nie mam siły....
Słowo Boże mówi: "łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym" (Rz 6;23 b). Jezus pokonał grzech, tak że możemy żyć w królestwie niebieskim. Ale podobnie jak z grzechem i cierpieniem nie ogranicza się tylko do wieczności, bo początki tego królestwa możemy doświadczyć już na skażonej grzechem ziemi. Tekst piosenki: 1. Trudno jest zasnąć w oczach mam łzy wspominam Ciebie i tamte dni Chodzę, chodzę jak cień odkąd nie ma, nie ma Cię Ref: Jak, jak dalej żyć Kiedy brak, brak już sił ooo Gdzie, gdzie jesteś z tym Co mam zrobić, powiedz mi Daj, daj szanse mi niech znowu wrócą te piękne dni ooo Gdzie, gdzie jesteś z tym co mam zrobić Powiedz mi 2. Ze mną bądź, pomóż mi żyć ja oprócz Ciebie, nie mam nic Nie dla mnie słonce Nie dla mnie wiatr Więc proszę bądź aaa Ref: Jak dalej żyć Kiedy brak, brak już sił Gdzie, gdzie jesteś Ty Co mam zrobić nooo powiedz mi Jak, jak dalej żyć Kiedy brak, brak już sił oooo Daj, daj szanse mi niech znowu wrócą te piękne dni
Wiem wiem, pewnie to nie miejsce na takie zwierzenia, ale wyć mi się chce!!! I chyba muszę się troszkę komuś pożalić (bo przecież nie mogę ciągle mamie głowy zawracać moimi telefonami). W. odezwał się znowu wrzód!!! A wiecie co oznacza chory chłop w domu. Ale to jeszcze nic, najgorsze, że ciągle lata do kibelka i […]
Nikt nie jest w stanie w pełni przygotować się na odejście najbliższych sobie osób, zwłaszcza rodziców. Potrzeba czasu, by pogodzić się ze stratą i nauczyć się żyć najbliższych osób, zwłaszcza rodziców, to wydarzenie, na które nigdy nie będziemy w pełni przygotowani. Nawet jeśli wiemy, że prędzej czy później ten moment nadejdzie, w żaden sposób nie ułatwia nam to życia po stracie. Wsparcie innych bliskich osób jest w trudnym czasie żałoby niezbędne, jednak nie są oni w stanie zastąpić tych, którzy dali Ci rodziców pozostawia po sobie pustkę, której nic nie jest w stanie wypełnić. Jedyne, co możemy zrobić to nauczyć się żyć z tą pustką i pozwolić sobie na ból. Warto zachować w pamięci wszystkie piękne wspomnienia. Dzisiaj porozmawiamy o tym, jak żyć dalej po stracie można przygotować się na śmierć rodzicówBól po stracie najbliższych jest proporcjonalny do tego, jak mocne były łączące nas z nimi więzi. Nawet jeśli przez jakiś czas nie byliście ze sobą tak blisko jak dawniej, w żaden sposób nie osłabiło to Waszej jesteśmy już dorosłymi ludźmi, ale często potrzebujemy oprzeć się na silnym ojcowskim ramieniu czy zapytać mamę o radę w ważnej życiowej która łączy nas z rodzicami, nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka, ale kształtuje to jacy jesteśmy w środku. To dzięki nim wyrośliśmy na dorosłych, szczęśliwych ludzi i właśnie dlatego, tak trudno jest nam się z nimi ból jest innyKażdy z nas inaczej przechodzi przez proces żałoby i w zupełnie inny sposób przeżywa swój ból. Żałoba ma jednak swoje etapy, które prędzej czy później musimy przejść, by móc żyć dalej. zaprzeczenie złość negocjacje depresja akceptacja Cały proces trwa raz krócej, raz dłużej. Niektórym wystarczy miesiąc, inni ze stratą mierzą się latami. Nie można jednak oceniać nikogo przez pryzmat jego reakcji na śmierć bliskiej osoby. Każdy z nas radzi sobie ze stratą na swój własny Twoje rodzeństwo reaguje na śmierć Waszych rodziców zupełnie inaczej niż Ty, nie powinnaś mieć im tego za złe. To, że ktoś nie okazuje swoich emocji lub okazuje je w bardzo egzaltowany sposób, może być jedyną znaną tej osobie drogą wyjścia z bój się rozmawiać, oglądać wspólnie zdjęć z wakacji… Pielęgnujcie wspomnienia o rodzicach, nie unikajcie trudnych jest, że czas leczy rany, chociaż nie oznacza to, że znikną one raz na zawsze. Każdego dnia będzie Ci jednak coraz łatwiej wrócić do normalnego funkcjonowania i żyć dalej, mając swoich rodziców w nie chcieliby, żeby Twój ból trwał wiecznieŚmierć rodziców pozostawia po sobie pustkę, której nigdy nie uda się w pełni wypełnić. Musisz jednak nauczyć się żyć na nowo i pozwolić sobie, by znów żyć szczęśliwie. Pamiętaj, że Twoi rodzice na pewno nie chcieliby, żeby Twój ból trwał wiecznie. Żaden rodzic nie chciałby, aby po jego odejściu w życiu jego dziecka dominował tylko smutek. Być może wydaje Ci się to trudne, ale spróbuj znowu zacząć się uśmiechać i w ten sposób odwdzięcz się rodzicom za lata troski i miłości. Wypełnij swoją głowę pozytywnymi wspomnieniami, myśl o cudownych chwilach, które spędziliście razem. Każde wspomnienie to emocjonalny prezent, pamiątka po zmarłych rodzicach. Jest to dziedzictwo, którego nie wolno Ci się wyprzeć, gdyż jest ono dowodem na Waszą wzajemną miłość. Nie odcinaj się od tego, gdyż nie jest to najlepszy sposób walki z bólem. Prędzej czy później nadejdzie moment pożegnania i śmierć zabierze kogoś, na czyje odejście nigdy nie byłaś w pełni gotowa. Znajdź w sobie siłę, która pozwoli Ci żyć dalej. Zachowaj wspomnienia, ale skup się na teraźniejszości i przyszłości. Twoi rodzice byliby z Ciebie może Cię zainteresować ... Tego już było za dużo! Znowu zaniosłam się histerycznym płaczem i pokonana przeciwnościami losu, wróciłam do domu. Rzuciłam się na łóżko, gdzie spędziłam resztę dnia. Kiedy Jacek wrócił z pracy, byłam już lodowato spokojna. – Odchodzę – powiedziałam. – Chyba że pies odejdzie pierwszy. Wybieraj: ja albo on.
Szczęśliwe życie to życie świadome. Być może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale motywacja do działania bierze się ze świadomości tego, co chcę, co mogę, co potrafię. Psychologowie i psychoterapeuci podkreślają, że świadomość siebie to umiejętność wsłuchania się w swoje wnętrze. Co więcej, często snujemy przytłaczające wizje naszej przyszłości, przekonując nas samych a także pozostałe osoby z naszego otoczenia, że jak tak dalej pójdzie, to umrzemy w zapomnieniu i samotności. Wpadłeś kiedyś na pomysł, iż na pewno nie umrzesz w samotności, ponieważ masz gwarancję tego, że osobą, która będzie z tobą przez całe życie – będziesz Ty sam?! Ścieżka do samego siebie Jesteśmy istotami zapominalskimi. Większość z nas, w swoim codziennym życiu, myśli o wszystkich innych, tylko nie o sobie. Doskonałą ścieżką do samego siebie, do tzw. samo odkrycia, jest postawienie na zdrowy egoizm. Z egoizmem jest jak ze stresem – dzieli się on na ten pozytywny i negatywny. Pozytywny egoizm to ten, kiedy angażując się w pomoc innym ludziom, nie zapominam o sobie. Nie stawiam wszystkiego na jedną kartę, czyli działam na rzecz drugiego człowieka, ale kiedy wiem, że nie jestem mu w stanie pomóc bez poważnego uszczerbku dla siebie, odpuszczam. Z kolei negatywny egoizm to ten, kiedy nic poza nami się dla nas nie liczy, kiedy wszystko układamy sobie tak, by tylko nam było dobrze, bez oglądania się na innych. Więc po pierwsze, nie zapominajmy o sobie. Będziemy z samymi sobą do końca naszego życia. To drugie ja, to nasza dusza. Nie zamykajmy się na potrzeby innych ludzi. Nie pozwólmy jednak wejść sobie na głowę, by dobro innej osoby, kimkolwiek ona dla nas jest, przysłoniło nam nas samych. W życiu potrzebujemy balansu, równowagi. Statek, który płynie po wodzie jest właściwie zbalansowany. Nasze życie jest właśnie jak taki rejs – gdy coś nas przeciąża przechylamy się na prawą lub lewą burtę. Wówczas grozi nam zatonięcie, więc musimy pozbyć się tego, co nas obciąża, byśmy ze swoim życiem, mogli płynąć dalej do portu przeznaczenia, który sami sobie ustalamy. Przegląd własnych myśli Było o statkach, teraz będzie o samolotach. Myśli są bowiem jak samoloty, które przelatują nam przez głowę nieustannie. Mózg człowieka jest swoistą fabryką, która produkuje, przetwarza i zarządza swoim produktem – czyli myślami. Drugą ścieżką do samego siebie, po wprowadzeniu do swojego życia zasad zdrowego egoizmu, jest przegląd własnych myśli. Z nich biorą się cele, marzenia, działanie. Jest pewna różnica między celem a marzeniem, ponieważ cel rodzi się w głowie, by ostatecznie zaistnieć w rzeczywistości, zaś marzenie, rodzi się w tym samym miejscu, czyli w naszej głowie ale tam zostaje, trwa i nie powstaje z niego nic namacalnego, widzialnego. Nasz mózg rejestruje wszystko na poziomie nieświadomym. Odbieramy bodźce w postaci obrazów, dźwięków, zapachów, dotyku. Nasz mózg je rejestruje ale nie wszystko, z poziomu nieświadomości, dopuszcza do naszej świadomości. Wielu bodźców, które odbieramy, nie zauważamy. Tak samo jest z myślami. Człowiek myśli nieustannie i zapewne powodem szczęścia dla wielu z nas jest fakt, że nikt, żaden sąd, za nasze myśli, nie może skazać nas na pobyt w więzieniu, bo prawdopodobnie znaleźli byśmy się tam, prędzej czy później, wszyscy. Różnica między człowiekiem świadomym a nieświadomym polega na tym, że świadomy osobnik, jak pomyśli o napadzie na bank, nie biegnie do najbliższego oddziału w kominiarce, z wyposażeniem w broń palną lub inne niebezpieczne narzędzie. Świadomość jest umiejętnością racjonalnej oceny sytuacji, która w przypadku jej braku, po prostu nie działa. Przegląd własnych myśli to przyjrzenie się myślom nawracającym, czyli takim, które przylatują, lądują, odlatują a następnie wracają. Samoloty są tutaj całkiem dobrym obrazem, który może nam pomóc zrozumieć sens. Każda myśl wywołuje emocjonalną reakcję, która jest krótkotrwała lub trwa nieco dłużej. Przyjrzyjmy się myślom, które do nas wracają i które za każdym razem wywołują te same emocje, te same reakcje. Zapiszmy je sobie. Szeroko pojęte pisanie, ma wiele zalet i jest bardzo pomocne w porządkowaniu tego, kim jesteśmy w środku. Jeżeli nie wiemy o co nam w tym życiu chodzi, być może odpowiedź znajdziemy w powracających myślach, które nazwiemy, oswoimy, poddamy analizie, by na końcu zdecydować co z nimi zrobić, czy dać się im poprowadzić. Znaczenie snów To nie jest tak, że nic nigdy nam się nie śni. Nie jest też tak, że interpretowanie snów to tylko astrologia, senniki, magia. Interpretacja snów występuje przede wszystkim w nauce, jaką jest psychologia. Hipokrates, ojciec medycyny, kiedy jako jedyny skutecznie rozwiązał problemy zdrowotne króla Perdykasa, stosując premierowo znaną nam do dziś technikę psychoterapii, odwołał się także do jego snów. Potem, można powiedzieć, wiele wieków później, pałeczkę przejął Zygmunt Freud. Choć jego teorie nadal bywają uznawane za szaleńcze, psychoterapia z Freuda nigdy nie zrezygnowała. Sen zawsze występuje – nie zawsze jednak na poziomie świadomości. Ktoś, kto twierdzi, że nigdy o niczym nie śni, treści swoich marzeń sennych, zwyczajnie nie pamięta. Zasypia, śni, po czym z chwilą otwarcia oczu, czyli przebudzenia się i powrotu do rzeczywistości, mówiąc informatycznie, wszystkie dane z automatu zostają wykasowane. Całkiem sensownym wnioskiem jest więc założenie, że nic mi się nie śniło. W snach spotykamy zmarłych, przeżywamy historie, których nie powstydziłby się sam Stephen King. Sny łączą nas z innym światem, ale są przede wszystkim reakcją naszego mózgu na przeżycia, emocje i myśli minionego dnia. Są odpowiedzią na nasze stany emocjonalne. Sen odzwierciedla także nasze potrzeby fizjologiczne, biologiczne jak chociażby potrzeby seksualne, które wciąż spychane są w przestrzeń tabu. Trzecią drogą do samego siebie jest właśnie psychologiczna interpretacja snów. Niektóre treści marzeń sennych pamiętamy latami, niekiedy do końca naszego życia. Sny też bywają, podobnie jak myśli, powtarzalne. Jeżeli się powtarzają, niekiedy noc po nocy, warto je zapisać i spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, co one mogą oznaczać, jaką wskazówkę mogę od nich otrzymać. Można to robić samemu, można skorzystać z pomocy specjalisty, ale niech nie będzie to żaden jasnowidz, żadna wróżka, tylko psycholog z właściwym temu zawodowi, dyplomem. Wewnętrzne dziecko Człowiek dorosły w swoim życiu, nie jest w stanie wyzbyć się pierwiastka dziecka. Psychologia mówi, iż każdy z nas ma w sobie wewnętrzne dziecko, które, według Katarzyny Miller, nagminnie trzymamy w… klatce. Inna teoria głosi, że mężczyźni nigdy nie przestają być dziećmi, przez co kobiety mają z nimi same problemy. Z nimi i przez nich. Pedagogika Marii Montessori odnosi się z kolei do stwierdzenia, że jakie dziecko (jak ukształtowane) taki późniejszy dorosły. Ten wyjątkowy system kształcenia pokazuje, że co zaniedbamy u dziecka, w kwestii rozwoju, stymulacji to stracimy u dorosłego. Pedagogika Montessori to całkiem odrębny, równie ciekawy temat. Czwarta droga do poznania samego siebie to dopuszczenie do głosu naszego wewnętrznego dziecka. To wypuszczenie go z klatki. Wreszcie, to zbudowanie z nim relacji, zaopiekowanie się nim, przeproszenie go, podtrzymywanie dialogu z nim. Wydaje się absurdalne ale nie poznamy nigdy siebie, nie w pełni, jeżeli zapomnimy o dziecku, które w nas jest. Nie oceniać Każdy z nas jest sędzią i nie mam tu na myśli posady orzecznika w takim czy innym sądzie. Sądzimy nas samych, naszych bliskich, polityków, księży, ludzi LGBT – kogo tylko się da. Uważamy przy tym, że nasze sądy są słuszne a także sprawiedliwe. Nie poznamy siebie, jeżeli będziemy nieustannie nas samych poddawać różnym sądom, ocenom. Piąta droga do poznania samego siebie to nie ocenianie naszej przeszłości. Wyciągnij wnioski, lecz nie oceniaj tego, co zrobiłeś lub czego nie zrobiłeś w przeciągu ostatnich 5,10,20 lat. Było, minęło, nie ma – skończyło się i prawdopodobnie nie wróci a jeżeli wróci to już wiesz czego nie robić, co robić, bo historia czasami lubi się powtarzać. W życiu niekiedy, niektóre kwestie rozwiązują się same, ale to nie jest żadna reguła. Nie oceniaj też innych. Jeżeli poznasz siebie, poznasz też drugiego człowieka. Nie trzeba być psychologiem, by zauważyć, że większość ludzi, w obliczu różnych sytuacji zachowuje się podobnie. Im mniej będziesz oceniał a najlepiej nie robił tego w ogóle, tym lepiej zrozumiesz siebie i mechanizmy działania innych ludzi. Zasady świadomego życia Życie świadome to życie pozytywne. Oto lista 6 zasad pozytywnego życia, czyli jak to szczęśliwe, świadome i pozytywne życie kreować: Pogódź się z przeszłością – to najważniejsza zasada. Przeszłość jest tym, co już było. Teraz jest inaczej. Teraz możesz działać, robić wszystko, by Twoje dziś było lepsze. Pamiętaj, każdy dzień jest nową szansą! To, co myślą o Tobie inni, nie jest Twoim zmartwieniem – bądź sobą, nie udawaj nikogo, nie staraj się za wszelką cenę przystosować do otoczenia. Nie rezygnuj z tego, jaki jesteś, kim jesteś, bo udając kogoś innego, nigdy nie będzie wystarczająco dobrze. Jak będziesz sobą, zawsze znajdzie się ktoś, kto stanie obok Ciebie, gdy inni będą przeciwko Tobie. Czas goi rany – z tą zasadą, z tym stwierdzeniem, nie każdy się zgadza. Prędzej czy później Twoje rany zabliźnią się, jeżeli im na to pozwolisz. Jeżeli cały czas będziesz je rozdrapywał, one będą się pogłębiać. Daj sobie czas. Dokładnie tyle, ile potrzebujesz. Każdy z nas jest inny. My wszyscy potrzebujemy czasu. 4. Nie porównuj swojego życia do życia innych – ja jestem ja, Ty jesteś Ty, inni to nie my, to nie ja ani to nie Ty! Każdy z nas ma swoją wartość. Każdy z nas coś innego potrafi, coś innego kocha, coś innego jest dla niego ważne. Czasu i energii, którą tracimy na porównywanie naszego życia do życia innych, nie odzyskamy nigdy. Zmarnujemy je i tyle. Prędzej czy później przekonasz się, że Twoje życie ma niepowtarzalną, znaczącą wartość dokładnie w tym jakie jest. Może Cię to zaskoczyć ale na pewno – ucieszy. 5. Nie rozmyślaj zbyt długo, odpowiedzi same się pojawią – jak nie porównujemy naszego życia do życia innych, to rozmyślamy, zawsze za długo, nad tym, co nam nie wyszło i tak dalej, i tak dalej. Wsłuchaj się w siebie, odpuść rozmyślanie. Odpowiedzi niekiedy potrafią przyjść w jednej chwili. Dokładnie w tej, w której nie rozmyślasz od wielu godzin. To kolejna strata czasu i energii. Nie warto. 6. Uśmiechaj się. Nie jesteś w stanie naprawić wszystkich problemów – doceń to, co masz, bo inni też by chcieli mieć a nie mają. Może nie mamy takiej mocy, jakiej byśmy oczekiwali. Jednak uśmiech w kierunku tego, czego nie jesteśmy w stanie zmienić, potrafi zdziałać cuda. Trzeba tylko wziąć i się uśmiechnąć, robiąc to częściej niż tylko raz w roku, miesiącu czy tygodniu. Pamiętaj, że życie bywa przewrotne i jeżeli nie docenisz tego, co masz, ono jest Ci w stanie zabrać o wiele więcej. Uśmiech jest wdzięcznością a jak pisze Anna H. Niemczynow w jednej ze swoich powieści o tym właśnie tytule – Życie Cię kocha! Autor: Michał Szewczyk – od 2016 roku związany z serwisem Giełda Tekstów. Copywriter piszący artykuły z zakresu psychologii, prawa, finansów oraz każdego innego tematu, który go zainspiruje. Lubi słuchać podcastów zarówno psychologicznych jak i kryminalnych, przedstawiających autentyczne zbrodnie lub niewyjaśnione zaginięcia. Pisanie stanowi nieodłączny element jego codzienności Sprawdź też: Rozwój, czyli mogę osiągnąć wiele lecz dlaczego nie wszystko? „Świadome życie wymaga bycia szczerym; wymaga uczciwego i otwartego słuchania i odpowiadania innym; wymaga bycia obecnym w chwili bieżącej”. – Sidney Poitier
Chcesz nauczyć się dobrej relacji z jedzeniem i przestać dzielić swoje życie na etapy „jestem na diecie” i „jem normalnie”. Rewolucja to 10 tygodni procesu zmiany nawyków żywieniowych, skutecznych treningów, motywacji oraz wsparcia, żebyś wyszła z błędnego koła odchudzania i wreszcie spodobała się sobie! Daria schudła w Witam! Mam na imię Monika. Moja mama jest chora na stwardnienie zanikowe boczne... Zdiagnozowana została nie tak dawno - trochę ponad 2 mies. temu:(((( To był szok dla mnie i mojej rodziny...((( Tragedia....((( Nigdy w życiu nie czułam się tak, jak w momencie, gdy dowiedziałam się o diagnozie - wyroku...(( Nie mogłam opanować rozpaczy, szoku... weszłam wówczas na tę stronę... czytałam dział "O tych, którzy odeszli..". Szlochałam, czytając wypowiedzi innych: "niech spoczywa w pokoju...niech spoczywa w pokoju...niech spoczywa w pokoju...niech spoczywa w pokoju...". Ciągle jedne i te same słowa się powtarzały... ((( Kołatały wciąż w moim umyśle...(( Myślałam o mamie, co ją czeka, co nas wszystkich - całą moją rodzinę... Przed oczami stanęła mi wizja przyszłości - tragicznej przyszłości...;(( Cierpienie, męczarnia psychiczna, która czeka moją mamę... To nie do zniesienia... Nie wierzę w tę diagnozę!!! Nie wiem, czy podołam temu wszystkiemu...(((Jestem studentką 3 roku... mam ciężkie studia, wymagające ode mnie skupienia, pełnej koncentracji... Ale nie potrafię się skoncentrować..((Jest mi straszliwie ciężko na duszy:(((( Nie ma nawet chwili, minutki, żebym nie myślała o mojej mamie.... Nie potrafię nawet na chwilę zapomnieć, o tym co się dzieje...((Nie potrafię przyjąć do wiadomości tego, że nie ma ratunku:(((Choroba, w przypadku mojej mamy zabójczo:((( szybko działa. Teraz już prawie nie chodzi... nawet przy pomocy balkonika...( Nie utrzyma nic w dłoniach... brak jej sił...(( chudnie...( Widzę w niej już rezygnację, zobojętnienie... nieustanny smutek..(( Początkowo, -gdy nie było wiadomo, co jej jest i leczyła się baardzo długo, przewlekle, była odsyłana od lekarza do lekarza, ale nikt nie potrafił powiedzieć, co jej jest... - wtedy była jeszcze wola walki... Teraz już jej nie ma... ((Przygnebia mnie to, czuje się załamana:'(((Nie wiem, co się ze mną dzieje.. Wiem,że nie powinnam sie załamywać. Muszę przecież jakoś skończyć studia. Ale nie potrafię:((( To mnie przerasta... czuję, że tracę kontakt z rzeczywistością... Czasem idąc ulicami miasta, nie wiem co robię, dokąd zmierzam... zamyślę się nad tym, co się dzieje... i nie wiem co dalej.. idę bez sensu, bez celu... nie wiem dokąd... zastanawiam się, jaki to wszystka ma w ogóle sens... całe to życie???... kiedy dobrych ludzie, którzy sami nie mieli lekkiego życia, spotyka coś takiego... nie wiem, co dalej... boje się, że zwariuję od tego wsztystkiego:((( nie radzę sobie...;(( Nie mogę na to wszystko patrzeć,... moja psychika tego nie wytrzymuje... czasem wstaję i pierwsze o czym myślę - to choroba mamy:((i nie moge nic tego dnia zrobić, na niczym się skupić...;(((te myśli, straszne myśli, ciągle mnie atakują i nie odstępują nawet na krok...((Nie wierzę w to, co się dzieje ((Że to tak niesamowicie szybko działa... (( i nie ma ratunku... nadziei...((Nie mogę patrzeć na to, jak moja mama cierpi...((Nie wiem, co ja mam robić??? Nie wiem...Po prostu nie wiem...(((( Witam Jak większość tutaj, jestem osobą zadłużoną, która już nie wie co ma ze sobą zrobić i jedyne co ją jeszcze trzyma, to dzieci. Sytuacja w jakiej się znalazłam przerosła moje siły, straciłam już chyba nadzieję na wszystko. Być może historia jakich wiele mąż, dzieci, pies, dosłownie wzorowa ro Dziecko mówi, że ma myśli samobójcze, a rodzic mu radzi: "idź pobiegać, obejrzyj jakiś film, zjedz czekoladę, na pewno ci przejdzie". Albo: "spróbuj o tym nie myśleć" – mówi Lucyna Kicińska, konsultantka inicjatywy "Życie warte jest rozmowy". Co piszą dzieci, które nie chcą żyć? Lucyna Kicińska*: – Najczęściej, że sobie nie radzą. Piszą: samobójstwo sprawi, że poczuję ulgę, zakończy się moje cierpienie. Innym też będzie beze mnie lepiej. I to są takie jasne deklaracje, wskazujące na ogromne wycieńczenie, bezsilność, bezradność, poczucie bycia w pułapce. Są też wiadomości, w których informacja, że młodej osobie towarzyszą myśli samobójcze, jest przemycana między wierszami, wśród opowieści o innych problemach. Kiedy mówi na przykład: "W szkole nie mogę na nikogo liczyć. Koledzy i koleżanki są dla mnie wredni, odrzucają mnie, rodzice nie dostrzegają tego, co się ze mną dzieje, nie ma u nas psychologa, pedagoga, nie mam się do kogo zwrócić o pomoc". Nie musisz. Przyszedł jednak dzień, w którym musiałam się zmierzyć z tym co i jak robię, bo jedna z tych decyzji była zwyczajnie zła. Najgorsza. Zdradziłam go. Kiedy masz kilkanaście lat wierzysz, że ta wielka miłość i motyle w brzuchu, które swoimi skrzydełkami ewidentnie próbuję wywiercić ci w nim dziurę, to już na zawsze. Jesienią, wiosną, właściwie zawsze, potrzebujemy siły i to nie tylko tej fizycznej, ale głównie tej wewnętrznej. Poczucia, że panujemy nad swoim życiem, a nawet jeśli nie do końca, to też jest w porządku bo przecież robimy co w naszej mocy. Jak odzyskać stery, kiedy łódka zdaje się płynąć gdzie chce? Wewnętrzna moc to rodzaj niezbędnego zasilania. Jeśli ją mamy (nawet jeśli nie mamy bardzo dużo), możemy sięgać po więcej i pielęgnować ją tak, jak się dba o cenną roślinkę. Wtedy będzie rosnąć. Możemy też z niej rzecz jasna korzystać i nie jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę innych. Skąd ją wziąć, zwłaszcza kiedy czujemy, że lampka rezerwy niebezpiecznie miga i w baku widać dno? Amerykańska psycholog, Susan Jeffers, proponuje siedem sposobów na odzyskanie siły. Tutaj z moim rozwinięciem. Warto zastosować wszystkie. 1. Unikaj obwiniania innych Unikaj obwiniania innych ludzi i sytuacji zewnętrznych za Twoje złe samopoczucie. Nikt i nic nie może kierować Twoim myśleniem i działaniem. To Ty decydujesz. Czy to Ci się podoba czy nie. Jeśli źle się czujesz, masz nadwagę, nie ruszasz się, a to tego palisz, czy nadużywasz słodyczy, to nie lekarz, który Cię leczy jest winny twojego złego samopoczucia, ale Ty sam. Tą analogię można przenieść na praktycznie wszystkie życiowe sytuacje. Nie masz wpływu na to jak ktoś zachowa się wobec Ciebie, ale masz wpływ na to, co z tym zrobisz. Mogę się wściekać na korki, męża czy dziecko, ale czy to mi coś da poza zszarganymi nerwami? 2. Unikaj obwiniania siebie Zwłaszcza kiedy coś idzie nie tak. Rzeczowy ogląd sytuacji oczywiście się przydaje, ale poza takim konstruktywnym podejściem do sprawy mamy jeszcze dodatkowo tendencję do kopania się po podbrzuszu i obwiniania o całe zło tego świata. Ile razy mówiłaś, mówiłeś do siebie ” Ty idioto, Boże, jaka ze mnie kretynka, jak mogłam o tym nie pomyśleć”? Gdybyś mogła to byś pomyślała. Tu dobrze postawić kropkę. Gdyby w tamtym momencie się dało, to na pewno byś to zrobiła. Naprawdę robisz co możesz, aby panować nad swoim życiem i odzyskać siły. To, że nie zawsze się udaje, to normalne. Nie ma ludzi nieomylnych. Obwinianie się w niczym nikomu nie pomoże, wręcz przeciwnie. Zadziała jak drenaż całej twojej siły i radości życia. Zawsze się znajdzie odpowiednia filozofia do braku odwagi. Wiec może za dużo nie filozofuj, tylko działaj? #motywacja #cytatymotywacyjne 3. Miej świadomość gdzie i kiedy wchodzisz w rolę ofiary Naucz się rozpoznawać sygnały tego, że bierzesz odpowiedzialność, ale także te momenty, w których znów ją oddajesz i mówisz: “to przez niego, przez nią, przez moje nieszczęśliwe dzieciństwo, męża gbura i dzieci, które mnie ograniczają.” Kiedy pracuję z kobietami podczas warsztatów z bajkami, często pojawia się nam motyw dziewczynki z zapałkami. Kiedy pytam Uczestniczki o to, co doprowadziło do tragedii w tej historii, zwykle mówią, że bezduszne otoczenie, bieda i opuszczenie. Kiedy jednak zaczynamy w tą historię zaglądać głębiej, dostrzegamy także postawę dziewczynki. Biernej, pogodzonej z losem, siedzącej wbrew rozsądkowi na zimnie, czekającej na ratunek z zewnątrz, żyjącej w malignie i ona tak naprawdę zrobiła cokolwiek, aby się uratować? Choćby poprosiła o pomoc? Zapukała do jakichś drzwi? Dlaczego zakładasz, że naprawdę nikt by nie pomógł? Jeśli Ty też się tak zachowujesz, jeśli czekasz, że świat Cię uratuje i oswobodzi z Twoich problemów, to finał może być równie smutny. Więcej o roli ofiary TUTAJ. 4. Ucisz wroga Tego w Twojej głowie, który przepowiada Ci to co najgorsze. Są ludzie, u których ten głos, ta podsycona obawami lekka nerwica nie wycisza się prawie nigdy. Jeśli nie zapanujesz nad ciągłym zamartwianiem się, potokiem myśli i obmyślaniem scenariuszy na wszelkie możliwe okoliczności, odzyskanie siły będzie praktycznie niemożliwe. Myślenie to narzędzie. Nie można go używać ciągle. Strach, nad którym nikt nie panuje robi z igły widły, a z papierowego samolotu smoka. Nie daj się mu terroryzować! 5. Określ korzyści z bycia w tym miejscu… które Ci nie pasuje Dość często siedzimy w bagnie po uszy i niby nam tam źle, ale jednak w sumie ciepło i nie trzeba się zastanawiać co będzie, jak się stamtąd kobieta nagle, bez żadnego racjonalnego powodu poważnie zachorowała i doświadczyła niedowładu nóg. Nie mogła chodzić, mimo że medycznie wszystko było ok. Kiedy zaczęła terapię psychologiczną, okazało się, że mimo tragizmu swojego położenia, mimo inwalidztwa, które na nią spadło jak grom z jasnego nieba, tak naprawdę ta sytuacja… jej pasuje. Czemu? Tak, nie mogła chodzić, była w pewnym sensie zależna od innych. Ale miała coś czego jej wcześniej brakowało: współczucie i uwagę rodziny, przez którą przed chorobą czuła się odrobinę opuszczona. Mąż zrezygnował z pasji i codziennie po pracy parkował na podjeździe, woził ją na rehabilitację i spacery. Nie zostawał w pracy po godzinach, tak jak wcześniej. Córki, już dorosłe, wpadały na zmianę minimum dwa razy w tygodniu, czasem nawet codziennie, kiedy zaczynała wspominać, że czuje się taka samotna. Nawet sąsiadki zaczęły sobie organizować pod nią życie! Do tej pory to ona była reżyserem tego co się działo, teraz wszystko zaczęło się kręcić wokół niej i działo się to cudzymi rękami! Nic nie musiała robić.. czasem tylko wspomniała, że czuje się gorzej i że nie wiadomo co tak naprawdę jeszcze ją czeka, a życie jest takie dla niej niesprawiedliwe… Dostawała tyle uwagi, współczucia i troski, że czuła się w tym w gruncie rzeczy naprawdę dobrze! Kiedy zdała sobie sprawę z tych niewątpliwych korzyści bycia w tym miejscu, w którym była.. niedowład zaczął pomału ustępować. Kiedy określisz własne korzyści ze stania w miejscu, bycia tu gdzie jesteś, łatwiej będzie iść dalej bez żalu i znaleźć inne strategie na zapewnienie sobie tego, czego Ci potrzeba. Zacznij od tego co konieczne, potem zrób to co możliwe, a nagle… zadzieją się cuda 🙂 #cytatymotywacyjne #cytat 6. Określ czego w życiu chcesz i działaj! Cel, jeśli się go zna, naprawdę dodaje skrzydeł… i sił! Ludzie, którzy tego doświadczają są zgodni, a filozofowie tylko to potwierdzają. Jeśli nie wiesz dokąd płyniesz, przyjazne wiatry nie będą Ci wiały. Jeśli nie czujesz swojej mocy sprawczej, rób proste, banalne rzeczy. Upiecz ciasto. ŁATWE. Wyjdzie na pewno. Umiesz? Umiesz! Naucz się 5 nowych słówek po hiszpańsku. Dało się? Jeśli tak, to da się też 500, tylko trzeba odrobinę więcej czasu. Umiesz przebiec 10 metrów? Tak? To dasz radę i 100, czy 1000 tylko musisz się do tego przygotować. Henry Ford mawiał, że nic nie jest szczególnie trudne do zrobienia jeśli tylko rozłożyć to na etapy. Rozkładaj i doświadczaj maleńkich sukcesów. Codziennie odniesiesz na pewno minimum jeden. Niech one się złożą na mur twojej wewnętrznej siły. 7. Buduj świadomość I wybieraj świadomie. W każdej sytuacji, która Ci się przytrafia masz wiele możliwości wyboru. Nawet jeśli Ci się wydaje, że nie masz wcale! Zawsze kiedy nie wiesz co wybrać, myśl o tym, czy jeśli to zrobisz, jeśli pójdziesz w tym kierunku to będzie zgodne z Tobą i innymi ludźmi? Co jest w tym momencie dla Ciebie ważniejsze? Czy to posłuży Twojego rozwojowi? Czy jest niezbędne? Czy będziesz siebie z tym lubił? A bez tego? Jak możesz zadbać o siebie i innych przy okazji? Jeśli znasz siebie i wiesz czego na pewno nie chcesz, a co jest Ci potrzebne, możesz żyć fajnym, dobrym życiem. To nie są mrzonki z poradników motywacyjnych. Nie oznacza to, że nie napotkasz w swoich zmaganiach problemów – oznacza, że nawet jeśli się przydarzą, to znajdziesz w sobie siłę, aby się z nimi uporać. Tylko i aż. To w Twoich rękach. To co, bierzesz? **** Moja książka, a w niej MASAAAAAAAA optymizmu i inspiracji. Znajdziesz ją tutaj. Także w zestawie z nowym dziennikiem!
Forever_Alone wiesz mąż powiedział mi przy swoich i moich rodzicach, że nie czuje do mnie pociągu, często przebywał z facetami, wyjeżdżał w nocy do pracy na godzinkę (praca na telefon) a potem wracał i nic nie tłumaczył, chował przede mną laptop i komórkę, kazał golić wzgórek łonowy, namawiał do sexu analnego, kiedy chciałam go dotknąć groził pobiciem, nie przytulał
zapytał(a) o 20:23 Nie mam już siły żyć, co mam zrobić? przez moją pustkę w życiu nie mam już siły płakać.. nawet zadawanie sobie bólu nic nie pomaga ;/jestem samotna i nieszczęśliwa.. nie mam przyjaciół a w moim życiu nic się nie dzieje.. tylko pustkachodze na kurs ale często mam wolne i zawsze siedze w czterech ścianach mojego pokoju, godzinami użalając się nad sobą. Wiele razy wstawałam, brałam sie za siebie, próbowałam być szczęśliwa ale było tak samospędzam cały mój wolny czas w pokoju.. nie wytrzymuje już tego psychicznie.. w moich życiu nie ma NICZEGO.. żadnych emocji, zabawy, miłości.. jest tylko pokój i ta ciągła cisza.. nie mam nawet do kogo sie odezwać, zwykła rozmowa z rówieśnikiem by mnie strasznie uszczęśliwiła ale wszyscy mają swoje zaje*biste życie więc nie chce sie naprzykrzać..jedyne co daje mi chwile relaksu i radości to zapalenie jointa raz na żadki czas..pustka, nicość i samotność w życiu potrafi zrujnować człowieka.. mam nadzieje że ktoś mnie tu zrozumie i pomoże bo nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem.. myślałam o samobójstwie (jestem strasznie słaba psychiczne) ale jak na razie sie wstrzymuje..problem w tym że jestem otwartą osobą, jestem sympatyczna, inteligenta i zabawna i ambitna.. ale nie moge znaleźć przyjaciół i celu w życiu przez co popadam w depresje..Co mam robić? Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 20:30 To smutne co tu piszesz, współczuje ci i spróbuje pomóc. z domu - siedzenie w 4 ścianach nie pomoże, jedynie cię omami i do psychologa - musisz komuś to powiedzieć. Wygadanie się w internecie nie wystarczy. Psycholog ci pomoże. Od tego on tu jest. Po rozmowie z nim poczujesz ulgę, uwierz poznawać nowych ludzi. Chociażby na dyskotekach, w parku. Po prostu podejdź i spróbuj pogadać. Jesteś otwartą osobą, więc nie powinno ci tu sprawić dużo więcej czasu z rodziną. Odwiedzaj rodzinę, rozmawiaj ze swoją rodziną. Mi to zawsze poprawia humor. Zadawanie sobie bólu nie pomaga i nie pomoże, więc jeśli nadal to robisz - przestań. Samobójstwo również raczej ci nie pomoże. Opisz psychologowi wszystko co tu powiedziałaś inaczej się wykończysz. A może odnowisz kontakt z jakąś starą znajomością, może spróbujesz zbliżyć się bardziej do teraźniejszych znajomych? A może gdzieś wyjedziesz? Zaczynają się wakacje, to idealny moment :)Pozdrawiam , via odpowiedział(a) o 20:34 Nie uważasz, że warto żyć nawet dla najdrobniejszej chwili szczęścia? Przecież po śmierci wszystko się kończy, życie to wspaniały dar. Może to brzmi głupio, ale jeśli czujesz się samotna, pomyśl o jakimś pupilu. Ja jestem bardzo związana z moim kotem i zawsze gdy jest mi smutno doceniam jego towarzystwo. Poza tym spróbuj znaleźć sobie pasję, która będzie dawała ci ogromną radość. Może fotografia, szkicowanie, gra na instrumencie? A jeśli nie to zawsze są najlepsi przyjaciele - książki, no i muzyka. blocked odpowiedział(a) o 23:24 Wiele razy przeżywałam to samo co ty, tylko że ja jestem osobą raczej zamkniętą i nie lubię nawiązywać nowych znajomości, nie mówiąc o głębszych relacjach, długo się otwieram przed innym człowiekiem. Na szczęście udało mi się znaleźć przyjaciół. Moja rada jest taka, nie skupiaj się na tym by znaleźć przyjaciół, by inni Cię polubili itp. Po prostu bądź sobą, wychodź do ludzi, uśmiechaj Cię. Staraj się być szczęśliwa, zacznij np. ćwiczyć, biegać, zapisz się na siłownię. Zacznij robić coś co Ciebie uszczęśliwia i nie użalaj się nad sobą, bo to nie ma sensu. Życie masz tylko jedno. Jeśli ty pokochasz siebie to inni ludzie też zaczną Cię inaczej postrzegać. Wszystko w życiu się zmienia, więc nawet nie myśl o samobójstwie, bo jeszcze wiele wspaniałych chwil Cię w życiu czeka. :* _EAGLE_ odpowiedział(a) o 16:04 Moja droga! To godne pochwały, że wiele razy brałaś się za siebie i próbowałaś być szczęśliwa, lecz jest coś co opisuje się jako neurochemia mózgu. Tzn. są pewne "drogi" hormonalne lub neuronalne, które przenoszą impulsy przy odpowiednich doświadczeniach i sprawiają, że czujemy się dobrze i mamy energię do życia lub czujemy się kiepsko i odczuwamy pustkę. I te jak opisałem drogi są jak strumyki rzeczne. Woda drąży ziemie i przeciska się wąskimi dolinkami, aby wypłukiwać ziemię i poszerzać swoje koryto. Tak samo impulsy wędrują w naszym ciele po dróżkach i drogach szerszych i węższych, mocniejszych lub słabszych. To jest jak nawyk. Jeżeli siedzisz wiele czasu i się smucisz poszerzasz ścieżki odpowiedzialne za smutek, przygnębienie i brak kreatywnych pomysłów. Z drugiej strony są pozytywne reakcje organizmu takie jak ciekawość, radość, miłość, jakieś poczucie szczęścia itd. One też potrzebują swoich bodźców i hormonów (endorfin, dopaminy, serotoniny, oksytocyny). Im lepiej twoje drogi pozytywnych impulsów są wyrobione tym łatwiej wchodzisz w dobry szczęśliwy nastrój i tym dłużej w nich pozostajesz i łatwiej cieszysz się Ci zatem nie tylko jednorazowe powstania, bo to za mało by twoje umysł i ciało trwało w radości, ale systematyczną pracę, aby wyrobić taką osobowość w jakiej będziesz czuła się lepiej. Zwróć uwagę na ludzi, którzy często się cieszą. Mają już to tak wyrobione, że wystarczy że się budzą widzą promienie słońca i już się cieszą. Mają neurochemię swojego mózgu tak ustawioną, że z łatwością przepływają tam hormony szczęścia, a wszystkie radosne odruchy są naturalne, płynne i powinnaś obowiązkowo biegać kilka razy w tygodniu lub nawet codziennie 15-30 min. (rozkład kortyzolu i produkcja endorfin + dodatkowa energia w ciągu dnia) oprócz tego BEZ WZGLĘDU na nastrój i przekonania uśmiechać się do lustra (jeżeli nie będzie ci się chciało, albo akurat będziesz smutna pomóż sobie palcami - pociągnij kąciki ust do góry). Możesz też oglądać jakieś filmy w internecie, czytać książki, spotykać nowych ludzi, robić cokolwiek co cię ożywi. Na początek możesz po prostu udawać że cię to cieszy lub że to lubisz, i tak wydzielisz odpowiednie hormony, a z czasem stanie się to nawykiem i będziesz robić co tam jest właściwie porada dla osoby która siedzi i się smuci. Kolejnym etapem jest wychodzenie z pokoju do ludzi i realizowanie się poza czterema ścianami. Ale tutaj się nie wypowiem bo sam jestem na tym etapie. właściwie dostrzegam u u siebie podobną sytuację. też siedziałem całymi dniami i się użalałem nad sobą i nienawidziłem swojego pokoju i nudnego życia. Zacząłem robić to co opisałem i czuję się znacznie lepiej. Wciąż siedzę dużo w domu, ale już się nie smucę, ani nie czuję przygnębienia i nie mam myśli samobójczych. Przygotowuję się raczej i powoli zaczynam działać, by wyjść do ludzi i zacząć już na dobre korzystać z życia. W sumie znajomi także mi mówią że jestem inteligentny, ambity, zabawny i życzliwy, ale też mam problemy z budowaniem relacji i nawiązywaniem znajomości... ciekawa analogia, dopiero teraz tak to zauważam jak piszę... może dlatego się tak rozpisuję, chociaż mam lekkie wrażenie że jest to trochę bez ładu i składu. Tak czy inaczej jestem ciekawy jak poradzę sobie z kolejnym etapem :) pozdrawiam Zamiast spędzac wolny czas w pokoju - wyjdź na dwór, przejdź się do parku, chodź po sklepach. Ludzi spotkasz wszędzie, może akurat pozasz kogoś ciekawego, kto odmieni Twoje życie? lol556 odpowiedział(a) o 20:26 Wez się w garść jest jeszcze tyle przed tobą myślisz że nie ma sensu ale zobaczysz jeszcze że warto żyć ;) uwiez mi :) Leader ☆ odpowiedział(a) o 20:28 Skoro jesteś otwartą osobą to w końcu poznasz kogoś. Tyle, że zamiast siedzieć w pokoju wyjdź se na dwór. assas1 odpowiedział(a) o 20:30 może pojedź gdzieś na obóz/kolonie? :) wiele osob decyduje sie jechac samemu - bez zadnego przyjeciela/znajomego, więc tam bys kogos poznała jesli w twojej klasie nikt z tb nie chce rozmawiac to moze ją zmien, albo zmien szkołe, zastartujesz na nowo ^^ assas1 odpowiedział(a) o 20:31 może pojedź gdzieś na obóz/kolonie? :) wiele osob decyduje sie jechac samemu - bez zadnego przyjeciela/znajomego, więc tam bys kogos poznała jesli w twojej klasie nikt z tb nie chce rozmawiac to moze ją zmien, albo zmien szkołe, zastartujesz na nowo ^^ nata4050 odpowiedział(a) o 20:32 Nie wolno Ci myśleć o samobójstwie bo to najgorsze z możliwych rozwiązań. Daj sobie szanse spróbuj no nie wie wyjść na miasto nie koniecznie do znajomych na zakupy czy do kina może ta kogoś poznasz zawsze jest jakieś rozwiązanie. Pogadaj z nauczycielem lub psychologiem o twoich problemach napewno dasz rade ;)) I masz mniej więcej 15 lat? Hej, przede wszystkim chciałabym wiedzieć ile masz lat, bo inaczej mówić do gimnazialistki, a inaczej rozmawiać z dorosłą dziewczyną, no nic spróbuję bez tej wiedzy, więc powiem Ci szczerze, że mam podobnie, bo napisałam maturę, skończyłam szkołę i nic, ja nawet z domu nie mam gdzie wyjść, mieszkam na wsi, więc nowych ludzi ciężko poznać, a starzy znajomi... no coż tak naprawdę to nigdy nie miałam z nimi zbyt dobrego kontaktu... też jakos tak mi smutno i pusto, no ale coż jakoś mam nadzieję, że może pójdę na te studia za parę miesięcy i cos się zmieni, na razie zostaje mi rodzeństwo... :p blocked odpowiedział(a) o 01:58 Chodź, pogadamy sobie i może przestaniesz być taką jestem przyjazny, tylko lubię pociskać innym ,ok? blocked odpowiedział(a) o 14:50 Popadasz w debilizm , nie depresję. Nie potrzebni ci są ludzie , wyzbyj się ich ; bądz neutralna .Użalaj się nad sobą dłużej - to ci pomoże. Jesteś ofiarą nałogu , z którego nie zdajesz sobie sprawy. I obawiam się ,że tak już sama się rujnujesz , nie los , nie życie . Lubisz widocznie być ofiarą . Zatem zrób jedną jedyną przysługę : Nie zadawaj takich debilnych, wkuurwiających pytań .Tak , możesz usunąć moją odpowiedz . Nie przeszkadza mi to. Wygląda na to, że ci to odpowiada a problem wymyślasz sobie sama. Twierdzisz inaczej? Nie pasuje ci samotność? Mylę się? Skoro jesteś otwartą osobą to wyjdź do ludzi. Poznaj ich. Jesteś otwarta a siedzisz sama - wolisz samotność i tyle. Ewentualnie tkwisz w przekonaniu, że jesteś zbyt inteligentna na tak głupie towarzystwo. Powiem ci tak. Rób co chcesz. Samotność jest straszna, jednak wolę być sam niż wdawać się między idiotów. Również często spędzam popołudnie sam w pokoju wśród czterech ścian. Często rozmawiam sam ze sobą. I mi to odpowiada. I nie palę. Mam swój własny świat, swoje szare kredki i w porządku. Nie rób problemów z niczego. Powtarzam, gdyby ci to nie odpowiadało - zmieniłabyś to. Więc przemyśl to i odpowiedz sobie czego tak naprawdę chcesz i oczekujesz od życia, ludzi. Skąd masz zioło skoro niby nigdzie nie wychodzisz i nie masz przyjaciół? Uważasz, że ktoś się myli? lub Życie z pasją dodaje energii, żywotności i sił witalnych. Jak już wspomniałem w poprzednim artykule, życie z pasją wzbudza pozytywne uczucia i wzmaga poczucie sensu i spełnienia. Ładuje Twoje akumulatory i dostarcza Ci energii do działania, zamiast ją zużywać. Możesz działać długo i aktywnie, nie odczuwając w ogóle zmęczenia. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2022-04-04 11:52:47 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Temat: Jak dalej żyć? Witajcienie wiem tak naprawdę czego oczekuje pisząc ten post, może chcę się wygadać, może chcę Waszego spojrzenia i porad. Na pewno teżprzepraszam jeśli będzie to trochę chaotyczny post ale sprawa jest dla mnie świeża i naprawdę tragicznapół roku byłem w związku na odległość z kobietą mającą problemy depresyjno-nerwicowe, lękowe itd. Poznaliśmy się przez internet i załapaliśmy od razu rzadko spotykane porozumienie. Pisaliśmy długimi godzinami aż się w końcu spotkaliśmy. No i się zaczął nasz związek. Nie było łatwo ponieważ nasze spotkania nie były regularne, a raz na kilka tygodni. Ona miała różne wahania nastrojów itp, ale gdy już spędzaliśmy czas razem to zawsze było dużo śmiechu, niesamowity czas. Lubiliśmy bardzo swoje towarzystwo. Rozmawiać ze sobą i tak dalej. Powiedziała mi jednego dnia, że nie poznała nigdy kogoś takiego, kto by dał takie wsparcie i zrozumienie. Zawsze byłem dla niej w trudnych chwilach dostępny, nigdy nie krytykowałem, nigdy nie oceniałem. Przez to bardzo się otworzyła i zwierzała mi. Gdy potrzebowała rozmowy to zmieniałem plany dla niej by zadzwonić i ją wesprzeć. Dzięki temu powoli zaczęła wychodzić na prostą w zakresie swoich problemów. Zauważyłem to bo i spotkania były coraz częstsze. Wcześniej czuła się bardzo nieatrakcyjna, była wycofana, raczej samotniczka. Dzięki naszej relacji zauważyłem, że otwiera się na świat. Stopniowo częściej zaczęła wychodzić do znajomych z którymi dawno się nie widywała, wróciła do sportu, bywała na zjazdach związanych z jej hobby. Widziałem niesamowity progres i to bez terapii żadnej zewnętrznej tak naprawdęteraz zaczyna się problem. W pewnym momencie mniej pisała do mnie i nie zabiegała tak bardzo o rozmowy telefoniczne a była często dostępna na fb, co jej się wcześniej nie zdarzało. Jeśli zagadałem ją to odpisywała ale krócej i szybciej kończyła ale nadal była dostępna w sensie aktywna. W pewnym momencie chcąc nasz związek zacieśniać a nie rozluźniać zapytałem co się dzieje, bo było to dla mnie podejrzane. Napisała, że pojawił się ktoś jeszcze. Poznała go na jakimś zjeździe i że mieszka w jej mieście. Poczułem jakbym dostał pięścią w twarz. Mówiła, że fajnie się gadało i zaprosił ją na kawę ale tylko po koleżeńsku się widują. Dla mnie było to jednoznaczne. Powiedziałem co o tym sądzę a ona na to, że jeszcze nie jesteśmy małżeństwem więc tak naprawdę nie robi nic złego, po prostu ma prawo by wybrać odpowiednią osobę dla siebie. Raziło mnie jakby piorunem. Cały czas mówiła mi wcześniej że jestem jedynym którego chce, że żaden facet nie wytrzymuje porównania ze mną, że poza mną świata nie widzi, bo dałem jej tyle ile nikt a tu nagle nie ma nic. Nie będę walczył o nią, a ona właśnie pytała dlaczego przestałem walczyć. Nie mam siły na to. co zrobiłem nie tak? 2 Odpowiedź przez Carolina z South Carolina 2022-04-04 12:10:06 Carolina z South Carolina Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-08-29 Posty: 35 Odp: Jak dalej żyć? Sądzę, że na końcu - paradoksalnie - zrobiłeś wszystko, jak należy, przestałeś o nią walczyć, bo nie miałeś już sił. Pomagając jej w odzyskaniu "zdrowia", zacząłeś nadszarpywać swoje. Radzę dać sobie z nią spokój i szukać kogoś nowego. Pewien złodziej nazywał siebie specem od przeprowadzek. 3 Odpowiedź przez Airuf 2022-04-04 12:10:23 Ostatnio edytowany przez Airuf (2022-04-04 12:15:13) Airuf Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-02-10 Posty: 579 Wiek: 38 Odp: Jak dalej żyć? Paradoksalnie - zrobiłeś dla niej to co mogłeś najlepszego a jednocześnie zaszkodziłeś sobie. To nie Twoja schemat. Poznałeś panią o niskiej samoocenie, która czuła się nieatrakcyjna. Weszła z Tobą w relację bo ją wspierałeś, pomagałeś i... pewnie nie miała (lub uważała że nie ma) wyboru. Byłeś lepsz niż nic. A potem podbudowałeś jej pewność siebie, poczuła się lepiej i uznała że stać ją na lepszego skrócie, nigdy nie byłeś dla niej atrakcyjny, wykorzystała Ciebie żeby się podbudować. Szkoda czasu, zakończ to...PS. Rozumiem że mieliście ustalone że jesteście ze sobą w związku? Jeżeli tak to szukanie lepszej opcji jak się kogoś ma to zdrada - a o zdrajców się nie walczy. 4 Odpowiedź przez TornApart 2022-04-04 12:17:45 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Odp: Jak dalej żyć? Airuf napisał/a:Paradoksalnie - zrobiłeś dla niej to co mogłeś najlepszego a jednocześnie zaszkodziłeś sobie. To nie Twoja schemat. Poznałeś panią o niskiej samoocenie, która czuła się nieatrakcyjna. Weszła z Tobą w relację bo ją wspierałeś, pomagałeś i... pewnie nie miała (lub uważała że nie ma) wyboru. Byłeś lepsz niż nic. A potem podbudowałeś jej pewność siebie, poczuła się lepiej i uznała że stać ją na lepszego skrócie, nigdy nie byłeś dla niej atrakcyjny, wykorzystała Ciebie żeby się podbudować. Szkoda czasu, zakończ to...PS. Rozumiem że mieliście ustalone że jesteście ze sobą w związku? Jeżeli tak to szukanie lepszej opcji jak się kogoś ma to zdrada - a o zdrajców się nie ustalone. Tak jak najbardziej. 5 Odpowiedź przez Legat 2022-04-04 12:53:00 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-04-04 13:05:23) Legat Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2021-12-19 Posty: 1,025 Odp: Jak dalej żyć? TornApart napisał/a:co zrobiłem nie tak?Sprawa wydaje się być schematyczna i dość prosta. Gdy sobie przeczytasz tekst, który napisałeś, to wychodzi, że byłeś bardziej jej opiekunem. Pozwoliłeś jej uwierzyć w siebie, przejść przez trudne chwile. To z reguły kończy się tak samo jak u ciebie. Czyli ona już nie potrzebuje opiekuna, a bardziej kogoś do Nie warto być opiekunem, dla kobiet w trudnej sytuacji, bo z reguły nagroda jest taka jaką otrzymałeś. Ból i napisał/a:W skrócie, nigdy nie byłeś dla niej atrakcyjny, wykorzystała Ciebie żeby się podbudować. Szkoda czasu, zakończ to...Myślę, że był gdy była w trudnym stanie. Teraz gdy nabrała pewności siebie, zmieniła się jej optyka. I'm a man. 6 Odpowiedź przez MagdaLena1111 2022-04-04 13:20:28 MagdaLena1111 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-07-23 Posty: 7,535 Odp: Jak dalej żyć?Tak się trochę tutaj roztkliwiacie nad autorem, ale nic nie jest wygląda na padliniarza. Następnym razem niech sprobuje może z kimś, kto nie jest w potrzebie i nie potrzebuje ratownika. 7 Odpowiedź przez LenaLu 2022-04-04 13:23:35 LenaLu Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-01-22 Posty: 394 Odp: Jak dalej żyć?Pomijając wszystkie dolegliwości tej pani bo to nie one są przyczyną całej sytuacji to... dobrze, że to się tak skończyło. Pani wygląda na osobę bardzo niedojrzałą, o niskiej samoocenie, która nie jest w tej chwili w stanie, dać tobie ani nikomu innemu, czegokolwiek faktycznie wygląda na to, że bardzo chciałeś "uratować" i stworzyć ją dla siebie i widzisz jak to się skoń 8 Odpowiedź przez Airuf 2022-04-04 13:29:37 Airuf Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-02-10 Posty: 579 Wiek: 38 Odp: Jak dalej żyć? Legat napisał/a:...Myślę, że był gdy była w trudnym stanie. Teraz gdy nabrała pewności siebie, zmieniła się jej w sumie powiedzieć, okazywanie zainteresowania, atencja kogokolwiek to zawsze więcej niż całkowity brak... 9 Odpowiedź przez TornApart 2022-04-04 13:32:40 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Odp: Jak dalej żyć? LenaLu napisał/a:Pomijając wszystkie dolegliwości tej pani bo to nie one są przyczyną całej sytuacji to... dobrze, że to się tak skończyło. Pani wygląda na osobę bardzo niedojrzałą, o niskiej samoocenie, która nie jest w tej chwili w stanie, dać tobie ani nikomu innemu, czegokolwiek faktycznie wygląda na to, że bardzo chciałeś "uratować" i stworzyć ją dla siebie i widzisz jak to się skońchciałem. Myślałem, że będzie tak jak mówiła, że nigdy nie zwróci uwagi na kogoś innego. Uwierzyłem bo i plany mieliśmy już na kolejne miesiące 10 Odpowiedź przez paslawek 2022-04-04 14:13:34 paslawek Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-03-18 Posty: 13,306 Odp: Jak dalej żyć? MagdaLena1111 napisał/a:Tak się trochę tutaj roztkliwiacie nad autorem, ale nic nie jest wygląda na padliniarza. Następnym razem niech sprobuje może z kimś, kto nie jest w potrzebie i nie potrzebuje terapeutę - niestety bez kwalifikacji odpowiednich i pewnie z dużym brakiem doświadczenia Autorze pacjentek klientek się nie traktuje jak własność ,albo jesteś partnerem ze wzajemnością albo nie ,formy pośrednie wieszania się na sobie i bycia całym światemto również potencjalny zalążek toksycznej relacji ,do której podejrzewam ze szczerymi chęciami ale bez wiedzy dążyłeś. "Cichociemny na paralotni" 11 Odpowiedź przez wieka 2022-04-04 14:35:44 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-04-04 14:36:49) wieka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2021-10-12 Posty: 2,520 Odp: Jak dalej żyć? Pewnie nie zdawałeś sobie sprawy z jej deficytów, dlatego wszedłeś w tę to był jak najbardziej toksyczny związek, dlatego nie możesz się pozbierać, ale musisz, bo nie masz ma jakieś zaburzenia osobowości, nie wiem czy chad, czy bordeline, w każdym razie osobowość uzależniajaca, nie rokująca na stworzenie stabilnego nie jest do wyleczenia, są tylko okresy remisji. Dlatego nie katuj się tym, że coś źle zrobiłeś, bo nie byłeś w stanie nic zrobić, jedynie za bardzo wczułeś się w rolę terapeuty, a to nie jest rola partnera. 12 Odpowiedź przez TornApart 2022-04-04 14:40:08 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Odp: Jak dalej żyć? wieka napisał/a:Pewnie nie zdawałeś sobie sprawy z jej deficytów, dlatego wszedłeś w tę to był jak najbardziej toksyczny związek, dlatego nie możesz się pozbierać, ale musisz, bo nie masz ma jakieś zaburzenia osobowości, nie wiem czy chad, czy bordeline, w każdym razie osobowość uzależniajaca, nie rokująca na stworzenie stabilnego nie jest do wyleczenia, są tylko okresy remisji. Dlatego nie katuj się tym, że coś źle zrobiłeś, bo nie byłeś w stanie nic zrobić, jedynie za bardzo wczułeś się w rolę terapeuty, a to nie jest rola ma jakieś lękowe zaburzenia. Zbyt dużo emocji powoduje, że ma somatyczne objawy. Dla przykładu nie ma problemu by spotkać się z koleżanką czy iść na treningi jakieś gdzie są ludzie, ale już spotkania z osobami które wywołują emocje są trudniejsze i różnie to bywa wtedy 13 Odpowiedź przez wieka 2022-04-04 14:50:53 wieka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2021-10-12 Posty: 2,520 Odp: Jak dalej żyć? No właśnie nie wiesz co jej jest, tyle wiesz co Ci powiedziała...Dziwi mnie Twój tytuł wątku, jakbyś jeden na świeci zawiódł się na musi umieć żyć sam, żeby umieć z kimś, nie można się na kimś wieszać i uzależniać swojego życia od leczy rany, potraktuj to jako doświadczenie życiowe, żeby nie ufać bezwarunkowo. Jeszcze nic, a tak zaangażowałeś się w związek na odległość...który generalnie nie ma racji bytu. 14 Odpowiedź przez TornApart 2022-04-04 14:56:54 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Odp: Jak dalej żyć? wieka napisał/a:No właśnie nie wiesz co jej jest, tyle wiesz co Ci powiedziała...Dziwi mnie Twój tytuł wątku, jakbyś jeden na świeci zawiódł się na musi umieć żyć sam, żeby umieć z kimś, nie można się na kimś wieszać i uzależniać swojego życia od leczy rany, potraktuj to jako doświadczenie życiowe, żeby nie ufać bezwarunkowo. Jeszcze nic, a tak zaangażowałeś się w związek na odległość...który generalnie nie ma racji raz się zawiodłem na kobiecie bo mnie zdradziła perfidnie i przez jakiś czas nie umiałem nikomu zaufać, ale w końcu się zdecydowałem i niestety. Także trochę się obawiam, że teraz będzie mi jeszcze trudniej coś nowego podjąć 15 Odpowiedź przez MagdaLena1111 2022-04-04 15:13:03 MagdaLena1111 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-07-23 Posty: 7,535 Odp: Jak dalej żyć? TornApart napisał/a:już raz się zawiodłem na kobiecie bo mnie zdradziła perfidnie i przez jakiś czas nie umiałem nikomu zaufać, ale w końcu się zdecydowałem i niestety. Także trochę się obawiam, że teraz będzie mi jeszcze trudniej coś nowego podjąćDopóki nie zrozumiesz, że celując w dziewczyny niedowartościowane, sam sobie strzelasz w kolano, dopóty jesteś skazany na powtarzanie tej samej poderwać dziewczynę bez braków. To trudniejsze. Na początku. Bo później przeważnie jest dużo ze omijasz trudne dla siebie posty, ale głaskanie po głowie niczego Cię nie nauczy. Przyjmij te uwagi konstruktywnie. Zastanów się nad sobą, bo w przeciwnym wypadku wrócisz tu po kolejnej związkowej porażce. 16 Odpowiedź przez TornApart 2022-04-04 15:16:23 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Odp: Jak dalej żyć? MagdaLena1111 napisał/a:TornApart napisał/a:już raz się zawiodłem na kobiecie bo mnie zdradziła perfidnie i przez jakiś czas nie umiałem nikomu zaufać, ale w końcu się zdecydowałem i niestety. Także trochę się obawiam, że teraz będzie mi jeszcze trudniej coś nowego podjąćDopóki nie zrozumiesz, że celując w dziewczyny niedowartościowane, sam sobie strzelasz w kolano, dopóty jesteś skazany na powtarzanie tej samej poderwać dziewczynę bez braków. To trudniejsze. Na początku. Bo później przeważnie jest dużo ze omijasz trudne dla siebie posty, ale głaskanie po głowie niczego Cię nie nauczy. Przyjmij te uwagi konstruktywnie. Zastanów się nad sobą, bo w przeciwnym wypadku wrócisz tu po kolejnej związkowej rację. Może i we mnie są jakieś tematy niedomknięte, że porywam się na takie kobiety 17 Odpowiedź przez Agnes76 2022-04-04 23:05:17 Agnes76 Przyjaciółka Forum Aktywny Zarejestrowany: 2020-03-20 Posty: 846 Odp: Jak dalej żyć? W moim odczuciu najważniejszą przyczyną ochłodzenia relacji jest dzieląca Was drugi chłopak jest z jej miasta. Z takim łatwiej się spotykać, łatwiej go poznać, łatwiej układać wspólne życie. Odpadają takie dylematy jak zmiana mieszkania a przede wszystkim pracy czy szkoły. To istotne z Tobą, dobry nastrój i śmiech, a potem jej powrót do sportu i hobby to najlepszy sposób na pokonanie depresji. Byłeś jak cudowne lekarstwo. Zrobiłeś coś wspaniałego dla drugiej osoby. Możesz być z siebie dumny, naprawdę. Pomyśl, że życie ma dla Ciebie lepszy scenariusz Jaki pożytek z prędkości, jeśli zmierza się w złym kierunku? 18 Odpowiedź przez ulle 2022-04-05 13:35:19 ulle Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-11-21 Posty: 2,633 Odp: Jak dalej żyć?Celujesz w pokaleczone kobiety, ponieważ posiadasz w sobie cechy ratownika. Bycie ratownikiem to też zaburzenie psychiczne. Czym innym jest pomagać komuś, wspierać w trudnych chwilach, a czym innym jest ratownictwo rozumiane, jako poświęcanie się dla kogoś bez reszty i często nawet bez życzenia obdarowanego lub wręcz wbrew jego woli. Znane są przypadki, gdy np mąż "wspierał", w sensie ratował żonę alkoholiczkę, a gdy ona wyszła na prostą zostawiała męża, bo do niczego już go nie potrzebowała. Sama potrafiła żyć i nie potrzebowała laski ani kul, by ułatwić sobie albo umożliwić poruszanie się. Ratownik nie doczekał się zdrowej żony, a zresztą może i dobrze się stało, że ona odeszła, bo czy ratownik potrafiłby funkcjonować w związku ze zdrową osobą?Chyba powinieneś przerobić ten problem na terapii, bo inaczej zawsze grozić Ci będą kulawe związki bez nagrody na koniec, tylko z wymierzonym w Twój tyłek kopniakiem na rozpęd. Powodzenia. 19 Odpowiedź przez Irate 2022-05-10 17:50:17 Irate Do zakochania jeden krok Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-05-04 Posty: 41 Odp: Jak dalej żyć?Niestety to faktycznie jest pewien schemat który da się zauważyć. Jedna strona ma masę problemów i niska samoocenę - druga pomaga wyjść na prostą. Byłeś takim kołem ratunkowym. Kobiecie włączyła się hipergamia i znalazla kogoś innego. Pamiętajcie że pomagając komuś nie sprawimy automatycznie że ta osoba będzie wdzięczna. Ludzie przyzwyczajają się do dawania - a do tego psychika ludzi działa często tak że pomocy nie zauważa i jak już ego urośnie to uważa że wszystko to danej osoby zasługa. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Jak dalej żyć kiedy brak już sił? Jak żyć, gdy blask w ciemność się zamienia, gdy słońce za horyzont zachodzi. Pytasz, co masz zrobić, jak dalej żyć. Daj więc szansę Bogu. Daj szansę także sobie samemu. Daj szansę twemu życiu. I w takie pochmurne dni życie również jest piękne. Nie pytaj tylko ciągle – jak żyć
Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 09:47: Idź za tym wątpię abyś miał/a takie problemy,że nie chce Ci się żyć Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 01:01 Jak nie moge, to na druga noge i dalej moge napisz na gg38877400 jestem na niewidoku blocked odpowiedział(a) o 01:03 Jakiś konkretny powód do tego Masz? [mm] odpowiedział(a) o 01:07 blocked odpowiedział(a) o 01:15 Cóż tu dużo pisać, masz 3 opcje:1. Zabić Pójść do Wyimaginuj sobie jeszcze jeden, tylko chwilowy, sposób - n*j*b się. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub .