Sara Boruc-Mannei od lat interesuje się modą i od jakiegoś czasu odnosi sukcesy w tej branży. Nic więc dziwnego, że wybrała się na Paris Fashion Week. W stolicy Francji towarzyszy jej mąż Artur Boruc. Para pokazała, jak spędza czas w mieście miłości.

fot. Adobe Stock Większość tatuaży widocznych na szyi umieszcza się na jej bokach, za uchem lub na karku. W tym miejscu najlepiej wyglądają małe tatuaże: słońce, księżyc, znaki zodiaku, kwiatki, małe napisy, znak nieskończoności. Zanim podejmiesz decyzję, sprawdź, czy wzięłaś pod uwagę najważniejsze aspekty. 1. Nie wszyscy będą chcieli cię zatrudnić Oczywiście dla artystów lub osób, które pracują w branży rozrywkowej decyzja jest prostsza niż dla kobiety, która pracuje w banku. Również niektóre duże sieci sklepów i kawiarni nie przyjmują ludzi z widocznymi tatuażami. Jeśli więc nie chcesz mieć kłopotów ze znalezieniem pracy, wybierz miejsce na szyi, które będziesz mogła łatwo zakryć, np. włosami - idealnie sprawdzi się tatuaż na karku. Pomyśl też może o jakimś delikatnym wzorze. 2. Tatuaż na szyi determinuje wybór fryzury Jeśli lubisz nosić krótkie włosy, pamiętaj, że tatuaż będzie zawsze widoczny. To nic złego, ale zanim go zrobisz, warto, żebyś była świadoma, że możesz być w życiu w takich sytuacjach, w których nie będziesz chciała pokazywać, że jesteś wytatuowana. 3. Jest bardzo bolesny Szyja jest bardzo wrażliwa na ból, ma mało podściółki tłuszczowej, znajduje się blisko kości. Jeśli masz niski próg odporności na ból, radzimy ci wybierać inne miejsce. Zobacz więcej miejsc na ciele, w których zrobienie tatuażu boli najbardziej. 4. Wzór na szyi zwraca uwagę (ale nie twoją) W wielu kulturach kark jest uważany za bardzo zmysłowy (np. w Japonii). W tym kraju również tatuaże wciąż kojarzą się z przestępczością. Warto wiedzieć, że nie wejdziesz do onsenu (gorące źródła, rodzaj SPA) z tatuażem. Ostrzega się przed tym w każdym regulaminie. Tatuaż na karku to też coś, co inni będą codziennie u ciebie wiedzieć, a ty wcale. 5. W tym miejscu goi się dłużej Ubrania często ocierają się o szyję, jest to także bardzo ruchliwa część ciała. Skóra twojego karku stale się porusza, a to powoduje tarcie, które utrudnia jego wyleczenie. Tatuaże w okolicach szyi mogą goić się nawet do 3 tygodni. Poznaj znaczenie 5 najpopularniejszych tatuaży Tatuaż na karku - inspiracje z Insta Jeśli zdecydowałaś się na tatuaż na karku lub szyi, ale brakuje ci pomysłu, zobacz inspirujące wzory z Instagrama! Więcej na temat tatuaży:Tatuaż w formie napisów - najpiękniejsze inspiracje z InstaWszystko, co chciałabyś wiedzieć o tatuażach!

Artur Szpilka i tatuaże na pośladkach Artur Szpilka od lat ozdabia swoje ciało mniejszymi i większymi "dziarami". Tatuaże symbolizują ważne dla niego wartości - na szyi ma np. ogromny Sara Boruc zrobiła sobie tatuaż na karku. Identyczny ma Victoria Beckham [INSTAGRAM] Tatuaż na szyi Sary Mannei. Co na karku ma napisane Sara Boruc? ZdjęcieSara Boruc nieprzerwanie promuje swoją kolekcję biżuterii, po którą sięgnęło już kilka polskich gwiazd, na czele z Agnieszką Szulim i Anną Lewandowską. Na Instagramie blogerki praktycznie codziennie pojawiają się zdjęcia nowych projektów gromadzące w komentarzach zachwyty obserwujących jej profil fanów. Ostatnia fotografia przykuła naszą uwagę nie tyle za sprawą delikatnego łańcuszka, co ze względu na tatuaż Sary karku żony Artura Boruca pojawił się napis w języku arabskim. Warto zwrócić uwagę na fakt, że pod prawym uchem sportowca można zauważyć podobny ciąg znaków. Co więcej, identyczny motyw na szyi ma inna WAGs – Victoria Beckham, z tą różnicą, że jej sentencja zapisana jest po hebrajsku i brzmi:Jestem mojego ukochanego, a mój ukochany jest mójCzy na podobne wyznanie miłości skusiła się Sara Boruc?Zobacz: Sara i Artur Borucowie na… kebabie!Tatuaż Sary Boruc na karaku w języku arabskim (Instagram)Tatuaż na szyi Artura BorucaTatuaż Victorii Beckham:Tatuaż na szyi Victorii Beckham zapisany jest w języku hebrajskimSara Boruc o produkcji biżuterii:Najczęściej czytane dziśMoże Cię zainteresować
Przykłady tatuażów krzyża na szyi: Wzory zobaczono w 2022 roku 3839 razy. Motyw krzyża jest bardzo popularny wśród tatuaży. Taki wzór idealnie będzie wyglądał na szyi. Wystarczy spojrzeć na wiele przykładów. Krzyż na szyi – wzory tatuażu Krzyż na tej części ciała będzie wyglądać znakomicie. Dotyczy to kolorowego jak i
Sara i Artur Boruc to jedna z najpopularniejszych par w polskim showbiznesie. Obydwoje budzą wiele emocji. Również ich wakacyjne wyprawa nie przeszła bez echa. Wspaniałe widoki i piękna para to zdjęcia, na które chce się patrzyć. Sara i Artur Boruc relaksują się nad wodą na plaży Tulum Beach w Meksyku. Wypoczęci i szczęśliwi - można pozazdrościć. Trzeba przyznać, że Sara i Artur Borucowie są naprawdę piękną parą. Świetnie do siebie pasują i wyglądają na szczęśliwych. Sara Boruc pochwaliła się również pięknym biustem i przy okazji pokazała tatuaż na obojczyku. Na szyi blogerka ma biżuterię własnego projektu. Naprawdę bardzo ładna. Sara Boruc wraz ze swoimi siostrami, Ines i Nadią, projektuje biżuterię. Sama również chętnie ją nosi. Zdjęcia z wakacji Sary i Artura Boruców sprawiają, że sami nabieramy ochoty na egzotyczny wyjazd i zaczynamy odliczać dni do urlopu. Słońce, plaża i morze to najlepszy sposób na wypoczynek i oderwanie od codziennych problemów. Pod zdjęciami z wakacji, które Sara Boruc zamieściła na swoim Instagramie, pojawiło się mnóstwo komentarzy od fanów. Podziwiają oni piękne widoki i wspaniałą figurę żony Artura Boruca. "Cudowne małżeństwo", "Skąpani w szczęściu" czy "Oni do siebie pasują idealnie" - piszą zachwyceni internauci. Zobacz galerię: Bronisław Komorowski w Sądzie Okręgowym w Toruniu na procesie Remigiusza Dominiaka. Wciąż jeszcze obowiązujące przepisy, a dokładniej „wykaz chorób lub ułomności uwzględniony przy orzekaniu o zdolności do zawodowej służby wojskowej” mówią, że tatuaże twarzy, szyi i przedramion należy kwalifikować jako

Już kiedyś pisaliśmy, że Artur Boruc wytatuował sobie na swoim wydatnym brzuchu srającą małpę. Dzisiaj jest możliwość obejrzenia tego NAJBARDZIEJ OBRZYDLIWEGO tatuażu, jaki kiedykolwiek został to jest, jak się odwiedza salony tatuażu po pijaku. Całe szczęście, że technika idzie do przodu i usuwanie podobnych „malowideł” nie jest już takie trudne, jak kiedyś. Na dodatek, jak widać, Boruc w ostatnim czasie dodał do srającej małpy słowo Rangers – mamy nadzieję, że długopisem (tak to wygląda). W przeciwnym razie – gdyby „Rangers” też było tatuażem – musielibyśmy pomyśleć, że: a) Borucowi kompletnie odpierdoliło z powodu urojonej nienawiści do lokalnego wroga b) Boruc zrobi pod publiczkę wszystko – byle tylko kibice Celtiku go pokochali jeszcze bardziejW każdym razie – Artur, zmień tatuażystę. Twoja „słuchawka” przy uchu już była słaba, ale srającej małpy nie da się przebić.

Artur Boruc: Trochę tak, choć długo siedzieliśmy w szatni ze spuszczonymi głowami. Myślę, że zawaliliśmy na początku, a potem nic już nie dało się zrobić. Uwaga! Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych Jeśli nie masz 18 lat, nie powinieneś jej oglądać Erotyczne tatuaże gwiazd! Gdzie oni to zrobili!? Data utworzenia: 22 października 2014, 19:36. Gwiazdy mają dużą słabość do tatuaży - jedne są bardziej udane, inne mniej. Te gwiazdy postanowiły iść na całość i wytatuować sobie miejsca intymne! Jak wyszło? Zapraszamy do naszej galerii! Rihanna Foto: Bulls /14 Rihanna w sukni z ogromnym dekoltem Bulls Rihanna postanowiła ozdobić się tuż pod linią biustu /14 Tatuaż Rihanny pod biustem Bulls Chętnie chwali się swoją nietypową ozdobą /14 Tatuaż Rihanny na pupie Instagram Rihanna ma także tatuaż na pośladku - listka marihuany /14 Natalia Siwiec na okładce Playboya BRAK Natalia Siwiec jest fanką tatuaży, jeden zrobiła sobie w miejscu bardzo intymnym... /14 Tatuaż Natalii Siwiec na łonie, naga Natalia Siwiec PLAYBOY / BRAK Natalia ma na łonie napis "Enjoy the view" - tak samo nazywa się jej program reality-show... /14 Tatuaż Natalii Siwiec na łonie PLAYBOY / BRAK Ciekawe, czy bardzo bolało? /14 Artur Boruc Irek Dorożański / Edytor Artur Boruc, jak wielu piłkarzy, kocha tatuaże. Na szyi ma wyznanie miłości do żony, Sary Manei, ale to nie ten tatuaż wzbudza największe emocje... /14 Tatuaż Artura Boruca Facebook Swego czasu nosił dziwną pamiątkę - małpę na brzuchu. Plotka niesie, że jej ogon kończył się na jego przyrodzeniu... Sara kazała mu pozbyć się tej dziary. /14 Zombie Boy FameFlynet / Bulls Zombie Boy, czyli Rick Genest jest wytatuowany od stóp do głów, również tam gdzie słońce nie zagląda /14 Ewa Longoria i Tony Parker Bulls Eva Longoria na łonie wytatuowała sobie inicjały ukochanego. Niestety związek to już przeszłość, tatuażu też postanowiła się pozbyć. /14 Pamela Anderson Bulls Pamela Anderson ma na plecach tatuaż, który kończy się między jej pośladkami /14 Pamela Anderson w bikini na plaży Bulls Jej tatuaż jest odważny, jak sama Pamela /14 Megan Fox Bulls Megan Fox lubi oznaczać swoje ciało pamiątkami, w tym imieniem byłego chłopaka tuż nad linią bikini... /14 Doda w bikini pokazuje tatuaż na łonie Instagram Doda na łonie wytatuowała sobie pamiątkę po byłym mężu - Radku Majdanie. Ponoć zmieniła go na coś innego... Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem: Artur Boruc zagra po raz ostatni w swojej karierze w spotkaniu dla siebie szczególnym. Legia Warszawa zorganizowała mecz towarzyski z Celtikiem Glasgow. Oba te kluby są bardzo bliskie sercu

Są modne i dzięki nim można siebie wyrazić – oczywiście chodzi o tatuaże. W świecie show biznesu stały się one bardzo modne i coraz więcej gwiazd się na nie decyduje. Rysunkami na ciele może się pochwalić między innymi Ariana Grande, Rihanna, Miley Cyrus, ale również polskie gwiazdy – Martyna Wojciechowska, Maja Sablewska oraz Sara Boruc. W naszym zestawieniu nie zabrakło napisów, drobnych tatuaży oraz tych nieco odważnych i równie inspirujących. Koniecznie czytajcie dalej! Polski James Dean, antygwiazdor, legenda kina. Zbigniew Cybulski odszedł 52 lata temu Ariana Grande Artystka może się pochwalić dość pokaźną ilością tatuaży na swoim ciele. Niewielkie rysunki i drobne napisy ma między innymi na dłoniach, stopach, brzuchu… A nam najbardziej spodobał się ten za uchem. Piosenkarka wykonała rysunek w 2017 roku po zamachu w Menchesterze, który miał miejsce właśnie na jej koncercie. Tatuaż ma kształt pszczoły, która symbolizuje to miasto. Fot. EAST NEWS Harry Styles Muzyk swoją przygodę z tatuażami rozpoczął w dość młodym wieku. Póki co najwięcej dzieje się na jego rękach, artystka może pochwalić się rysunkami w kształcie róży, kotwicy, gwoździ, a także ogromnego statku, Który zainspirował Was najbardziej? Fot. EAST NEWS Miley Cyrus To kolejna gwiazda, która wyraża siebie poprzez tatuaże. Na swoim koncie, a raczej ciele ma całkiem pokaźną kolekcję projektów największych artystów ze świata tatuażu. Gwiazda decyduje się głównie na te niewielkie, dlatego może zainspirować kogoś, kto chciałby sobie zrobić drobny obrazek lub napis. Fot. EAST NEWS Martyna Wojciechowska Polska podróżniczka zdecydowała się na kilka tatuaży i każdy z nich ma dla niej wyjątkowe znaczenie. Jak przyznała w jednym z wywiadów – ,,Tatuaże to jest mój sposób na wyrażenie siebie. To nie jest tylko obrazek, który chcę mieć na ciele, ale pewnego rodzaju komunikat". Martyna obecnie ma 7 tatuaży, jednak do tej pory nie mieliśmy okazji zobaczyć wszystkich. Jeden z większych to skrzydła na rękach, to opcja dla tych co chcą, aby tatuaż był widoczny! Fot. EAST NEWS Rihanna Na swoim ciele piosenkarka ma ponad dwadzieścia tatuaży! Szczególną uwagę przyciąga ten na dłoni, a motyw ten w ostatnim czasie stał się modny nie tylko w świecie show biznesu. Z pewnością trzeba mieć dużo odwagi, aby zdecydować się na porysowanie całej dłoni i być pewnym swojej decyzji! Fot. EAST NEWS Maja Sablewska Mimo, że jej ciało jest mocno zamalowane tuszem, nadal prezentuje się bardzo kobieco, a tatuaże tylko to podkreślają. Widać, że stylistka lubi modne wzory, również te kolorowe i wyraziste. Który z nich podoba Wam się najbardziej? Fot. EAST NEWS Sara Boruc W kwestii tatuaży Sara zdecydowała się na minimalizm. Na swoim Instagramie często pokazuje ten pod obojczykiem przedstawiający napis. Widać, że świetnie komponuje się ze stylizacjami na co dzień, strojami kąpielowymi, a także wieczorowymi sukienkami. Zdecydowalibyście się na coś podobnego? Fot. EAST NEWS @

Dotyczy to również rodzaju rysunku. Jeśli jest on prosty, konturowy, składający się z linii, będzie na pewno kosztował mniej niż tatuaż realistyczny, wypełniony różnokolorowym tuszem. Cena małego tatuażu zaczyna się zwykle od ok. 200 zł, natomiast większe i bardziej złożone mogą kosztować nawet ponad 1000 zł.
Ciało gwiazdora reprezentacji zdobi sporo tatuaży - napis po angielsku "addicted to S" na szyi (uzależniony od S, czyli Sary - jego żony) czy też znak Legii na bicepsie. Parę lat temu na brzuchu kazał sobie nawet wydziargać wypinającą tyłek małpkę z odbytem tam, gdzie jego pępek, ale to paskudztwo po pewnym czasie usunął. Najbardziej efektownym tatuażem Boruca jest właśnie wiszący na krzyżu Jezus, którego można oglądać na plecach znanego z religijności zawodnika Bournemouth. Grzegorz Krychowiak i Celia Jaunat odpoczywają na Seszelach [GORĄCE ZDJĘCIA] Boruc, który na Ibizie wypoczywał w towarzystwie Roberta i Anny Lewandowskich, wrócił już do Anglii. To dlatego, że jego zespół wczoraj rozpoczął przygotowania do nowego sezonu. "Wiśnie", jak nazywani są piłkarze Bournemouth, właśnie awansowały do Premier League, a ich kibice bardzo liczą na charyzmatycznego Polaka.

Artur Boruc , né le 20 février 1980 à Siedlce, est un footballeur international polonais qui évolue au poste de gardien de but au Legia Varsovie.

Damian Gorsky jest najbardziej rozchwytywanym w Polsce i w Anglii tatuażysta. Tatuował Ashley’a Cole’a, Artura Boruca, Dawida Wilińskiego i wiele innych znanych osób. W rozmowie z „Super Expressem” zdradził, żew czasach koronawirusa, kiedy nie może tatuować, zaczął malować portrety znanych osobistości. - Świat zatrzymał się na chwilę, ludzie wysłani zostali na przymusowe wakacje. Na początku pomyślałem, że przyda mi się chwila oddechu i przerwa od pracy, lecz po kilku dniach odpoczynku trzeba było znaleźć sobie zajęcie. Wtedy urodził się pomysł, który szybko przekształcił się w projekt o nazwie “wydzieram Cie” Jako, że fizycznie nie mogłem tatuować czego bardzo mi brakowało, pomyślałem, że będę malował znane osoby przyozdabiając je w tatuaże w widocznych miejscach - powiedział nam. Przyznaje, że Magda Gessler świetnie wyglądałaby z tatuażem. Co więcej, taka ozdoba pasowałaby do jej osobowości. - Od samego początku wiedziałem, że Magda Gessler będzie odpowiednią osobą i jedną z głównych postaci mojego projektu. Ciepła nieprzewidywalna i pełna temperamentu Kobieta musi mieć tatuaż, pomyślałem! Tak też się stało… Malowałem ten portret około 2 tygodni. Słońce wpadające przed okno nieopodal mojej sztalugi rozświetlało bujne loki Magdy. Nie myślałem wtedy, że mimo przepięknej pogody muszę siedzieć w domu. Czułem się zaszczycony doborowym towarzystwem Magdy. Jestem zadowolony z efektu! Besos! - dodał. W galerii obraz Damiana, na którym namalował Gessler z tatuażem. Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj Patryk Vega ujawni sekstaśmy z udziałem polityków i gwiazd. Podam nazwiska
Artur Boruc odpowiedział Jagiellonii Białystok na Twitterze. 'Nie ma co prawda przebieranek ale mam nadzieje, ze szata graficzna zrobi robotę' - napisał bramkarz Legii. Zamieścił też
Bycie WAGs to prawdziwa praca. Nie tylko trzeba o siebie dbać, ale ciągle przypominać światu, że jest się żoną piłkarza. Wszystkie WAGs łączy wiele wspólnych cech. Niektóre bardzo się do siebie upodabniają. Tą drogą poszła także, żona Artura Boruca, która zrobiła sobie taki sam tatuaż, jak Victoria Beckham. - Jestem mojego ukochanego, a mój ukochany jest mój - taki tatuaż ma na swoich plecach Victoria Beckham, najbardziej znana WAGs (żona piłkarza) na świecie. Victorii udało się zerwać z wizerunkiem "żony swojego męża". Zajęła się projektowaniem i teraz najbardziej znana jest ze swoich kolekcji ubrań. Polska WAGs, Sara Mannei, żona Artura Boruca, projektuje biżuterię. I to nawet z dobrym skutkiem. Kilka gwiazd polskiego show biznesu już skusiło się na zakup błyskotek od Mannei. Sara promuje swoją biżuterię na Instagramie. Jednym z ostatnich zdjęć na jej profilu jest fotka pleców celebrytki, na które spada drobny wisiorek. Tym, co przyciąga uwagę jest tatuaż Sary, wykonany w języku arabskim. Łudząco podobny do tego, który ma Victoria. Mąż Boruc ma taki sam tatuaż na szyi. Widocznie para chciała podkreślić swoją wielką , nieprzemijającą miłość. Wszak tatuaż ma się na całe życie. Zobacz: Janiak będzie się procesował z tabloidem o bieda-wakacje nad morzem
2022-10-18 - Odkryj należącą do użytkownika Dorian Zieliński tablicę „Tatuaż na szyi” na Pintereście. Zobacz więcej pomysłów na temat tatuaż na szyi, tatuaż, tatuaże.
Boruc lubi tatuaże, a ich liczba powiększyła się właśnie o kolejny, duży okaz. Po ukrzyżowanym Jezusie na plecach (ten tatuaż można zobaczyć TUTAJ) i drobnym rysunku na szyi, były bramkarz reprezentacji zdecydował się na nowy tatuaż, który pojawił się na jego ramieniu. Wzór, który pojawił się na jego ciele jest nie tylko duży, ale także trudny i trzeba przyznać, że wygląda przerażająco. Postać wygląda jak straszny skrzat. Po zagłębieniu się w mitologię aztecką okazuje się, że jest to... Mictlantecuhtli, czyli tamtejszy bóg śmierci. i Autor: Phil Konstantin, Wikipedia Mictlantecuhtli Biorąc pod uwagę, że Boruc ma na plecach Boga i regularnie manifestuje swoją wiarę, wytatuowanie na ręku bóstwa z mitologii wydaje się być co najmniej dziwne. Mictlantecuhtli rządzi w azteckiej wierze razem z żoną w Królestwie Zmarłych, a do tego miał próbować przeszkodzić w stworzeniu ludzi. Części kibiców tatuaż nie przypadł do gustu. - Jak można się tak okaleczać, paskudztwo - pisze jedna z Internautek. - Tak jak Cię lubię Artur, tak ręka do amputacji - dodawał inny, co spotkało się z polubieniami ze strony ponad 20 innych kibiców. Artur Boruc ma nowy tatuaż. Jest przerażający! - 4FUN.TV Tatuaże na szyi – znaczenie symbolika 100 zdjęć | Tattoos for guys, Leaf tattoos, Maple leaf tattoo Sara Mannei zaistniała w polskim show biznesie dzięki romansowi z Arturem Borucem z którym związała się w atmosferze skandalu. Bramkarz zaczął się bowiem spotykać z Sarą krótko po tym, jak na świecie pojawił się jego syn z poprzedniego związku. Sara i Artur stanęli na ślubnym kobiercu w 2014 roku, a wesele zorganizowali na greckiej wyspie także: Sara Boruc uspokaja: "Między mną a Mariną nie ma złych emocji"Ostatnich dni tegorocznych wakacji Sara Boruc nie zaliczała do najbardziej beztroskich. Spostrzegawczy fani zauważyli wtedy przygnębienie celebrytki i sugerowali, że w jej życiu może dziać się coś żona Artura Boruca zdecydowała się wyjawić, że powodem jej gorszego samopoczucia jest niepokojąca zmiana w piersi. Do momentu wizyty u lekarza Boruc żyła w ogromnym stresie. Dzięki badaniom wkrótce okazało się, że z jej zdrowiem wszystko jest w ciężkie chwile ma już za sobą, teraz w spokoju może świętować w gronie bliskich. Dziś Sara kończy 36 lat. Życzenia spływają nie tylko od zaprzyjaźnionych celebrytek. Z tej okazji WAG otrzymała od swojego męża ogromny bukiet różowych kwiatów. Romantyczny Artur zamieścił również wpis w swoich mediach społecznościowych, w którym podziękował swej partnerce, że może iść przez życie u jej jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze to oni nie mieszkają razem że przez insta życzenia składają sobie???Gdyby nie instagram to pewnie tych róż by nie było, wszystko na pokaz Najnowsze komentarze (98)Medialnie wszystko pięknie ładnie. Miłość, rodzina etc... szkoda tylko, że UK trzeba było szybko opuścić bo ten cudowny małżonek zdradzał Sarę... a „owocem „ tej zdrady jest ciąża kochanki...no cóż takie życie celebrytki.. trzeba akceptować wyskoki męża za cenę wygody !!! Hipokryzja taki mąż to skarb. chociaż ja na swojego też nie mogę narzekać. ostatnio jak był w delegacji to przysłał mi piękny kosz kwiatów pocztą kwiatową, żebym o nim nie zapomniała ;)fajna para wizualnie super,jak im w życiu...czas pokaże. 100 latA Kasi też, składał i innym, cyrk wszystko na pokaz,zycie na pokazMojej koleżance tez składał życzenia z okazji urodzin niestety z wiadomych przyczyn nie mogła się tym pochwalić na insta!!!Fajna para : Szczęśliwa!!!Matko jedyna w tej windzie ma takie szlorowate spodnie,nie ma hejt ? Wam ludzie nic nie pasuje . 🤣🤣🤣 Ohydne zjawisko. cudowni !uwielbiam Ich !! w sumie to im można pozazdrościć, tyle lat razem i wciąż wielka miłośćBiedna . A on ją zdradza na lewo i prawo , tu dziecko tam dziecko ....szczerze to ja jej współczuję 👁️.
Tatuaże na szyi są coraz bardziej popularne wśród miłośników sztuki ciała. Szyja to miejsce, które daje niezwykłe możliwości artystyczne, umożliwiające stworzenie efektownych i unikalnych wzorów. Jeżeli zastanawiasz się nad tatuażem na szyi, ten artykuł dostarczy Ci inspiracji na wyjątkowe projekty. Przeczytaj dalej, aby dowiedzieć się więcej o popularnych motywach i
- Nie chciałbym się tłumaczyć z tego, jak grałem, bo każdy piłkarz ma prawo do błędów, ale zapewniam, że nie wystraszyłem się kibiców. Lubię presję, lubię, jak na mnie krzyczą i mnie wyzywają. Ostatni rok pokazuje jednak, jak szybko życie piłkarza może się zmienić. Ale nie powiem o sobie, że jestem w kiepskiej formie. W zakończonym sezonie popełniłem pięć poważnych błędów, mniej więcej tyle samo co w poprzednich, ale wtedy nikt nie wytykał mi błędów i nie rozdmuchiwał jakiejś jednej nieudanej interwencji. Na moją formę w meczu w Belfaście czy wcześniej w Bratysławie wpłynęła sytuacja osobista. Wszystko jedno czy wychodzisz właśnie grać dla reprezentacji, czy idziesz do fabryki na szóstą rano, pewnych sytuacji nie da się przeskoczyć, zapomnieć - powiedział Artur Boruc. Spytany przez dziennikarza "Rzeczpospolitej", o jakie sytuacje chodzi, zdradził mało znane fakty ze swojego życia. - Szantażowanie, granie na uczuciach. Chociażby takich jak wiadomość od żony, że nie zobaczę więcej swojego syna. Ona wychodzi z założenia, że jest poszkodowana, i jej jedynym zajęciem jest zepsucie mi życia. Skończyła psychologię i wie, w jaką uderzyć strunę, by nagle wszystko przestało mieć sens. Chociaż gdyby była prawdziwym psychologiem, na pewno wiedziałaby, że nie może tak się zachowywać, bo niszczy w ten sposób także nasze dziecko. Mogę też zdementować, że jestem po rozwodzie. Nie jestem. Tak samo, jak nieprawdą jest, że to ja ją zostawiłem, bo zakochałem się w innej kobiecie. Kasia wyprowadziła się pierwsza, przed mistrzostwami Europy, powiedziała, że ma dość takiego życia. Zresztą rozstawaliśmy się już dwa razy wcześniej. W szpitalu przy narodzinach Alexa rozpłakałem się ze szczęścia, myślałem, że będę mógł się z nim normalnie widywać. Podzieliliśmy majątek, dałem żonie naprawdę dużo, choćby pięć mieszkań w Warszawie. Obiecała mi rozwód, ale później z wszystkiego się wycofała. Polskie prawo jest takie, że jeśli w rodzinie jest małe dziecko, to nie dostanie się rozwodu, gdy moja żona powie w sądzie, że mnie kocha. Jedyne, czego w życiu żałuję, to tego, że się ożeniłem. Miałem 21 lat i pstro w głowie - wyznał polski bramkarz występujący w Celticu Glasgow. Na koniec wywiadu, Artur Boruc wyjaśnił co oznacza niedawno wykonany tatuaż na jego szyi. - Pod koszulką jest dalsza część - "addicted to S", czyli od Sary. To był prezent dla niej na walentynki. Ludzie oczywiście widzą tylko "addicted", i chyba więcej nie chcą zobaczyć, bo tak się lepiej sprzedaje - powiedział. Cały wywiad w "Rzeczpospolitej"
Sara Boruc na kolejnych luksusowych wakacjach (FOTO) Sara Boruc już promuje siostrę! Sara Boruc wpisuje się w nową modę i pokazuje drogi wózek na Instagramie (FOTO)
W 2002 roku, jako nieopierzony młokos, zdobywał z Legią pierwszy tytuł mistrza Polski. Po 19 latach powtórzył ten wyczyn jako 41-letni w pełni dojrzały mężczyzna i bramkarz, który w międzyczasie zdążył być jednym z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji w Europie. Do Warszawy wrócił, jak sam twierdzi z wygnania, z jasno sprecyzowanym zamiarem - zagrać z Legią w europejskich pucharach. Zapraszamy na wędrówkę przez piłkarską karierę Artura Boruca. - Kilkanaście dni temu przedłużyłeś kontrakt z Legią, choć nie było to takie oczywiste. Mówiło się o Twoim wyjeździe do Los Angeles. Co ostatecznie zdecydowało o tym, że - ku uciesze wszystkich związanych z Legią - postanowiłeś zostać królem w Warszawie, a nie kingiem w Ameryce? - Na kinga w Ameryce jeszcze przyjdzie czas. A jeśli chodzi o Legię, to przede wszystkim szansa na grę w Europie. Czuję, że mam jeszcze w sobie te parę miesięcy i trochę charakteru, żeby pociągnąć i w jakiś sposób sprostać przede wszystkim swoim oczekiwaniom, bo jakie są oczekiwania klubu i kibiców wiemy wszyscy. Mam nadzieję, że i ja przyłożę cegiełkę do awansu Legii do europejskich pucharów. - Kiedy prawie dwa lata temu siedziałeś wśród fanów Legii na trybunach Ibrox Stadium i dopingowałeś drużynę w meczu z Rangersami w Lidze Europy UEFA, choć przez chwilę pomyślałeś, że dwa lata później będziesz z Legią walczył o tę Europę już na boisku? - Szczerze mówiąc wówczas jakoś zupełnie się w niej nie widziałem. Chociaż ja w zasadzie od lat byłem w kontakcie z włodarzami Legii. Gdzieś z tyłu głowy siedziała myśl, że chciałbym kiedyś wrócić na Łazienkowską. Mam jednak wrażenie że jakoś nigdy to nie było na tyle realne, żeby się ziściło. Chęci może i były, ale gdzieś to się zawsze rozjeżdżało. Zazwyczaj tak jest, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Z drugiej strony ja zawsze o tym marzyłem. - Co więc spowodowało, że dziś tu jesteś? - Nie chcę, żeby to jakoś głupio zabrzmiało. To, że Legia zawsze była moim marzeniem, było jasne, ale przy okazji przydarzyło się jeszcze parę innych splotów okoliczności. Także moja żona zaczęła rozwijać się w kierunku, w którym Polska była jej bardzo po drodze. Dobrze, aby także moje dzieci poznały trochę lepiej kraj, bo jednak całe dotychczasowe życie spędziło za granicą. To wszystko chyba złożyło się na to, że wylądowałem w końcu w Warszawie. Poważnie do sprawy podeszli także włodarze klubu. No i jestem. - Dawno przestałem przejmować się tym, co o mnie mówią i piszą. Znam doskonale siebie, wiem na co mnie stać i to jest jedynym wyznacznikiem mojego Kiedy latem zeszłego roku wracałeś do Warszawy, można było usłyszeć głosy po co Legii Boruc? Usta krytykom zamknąłeś jednak bardzo szybko, będąc jednym z filarów mistrzowskiej drużyny. Ty chyba w ogóle nie przejmujesz się co o Tobie mówią i piszą. Kiedyś trener Dowhań wspomniał, że gry dzwonił do Ciebie po derbach Glasgow i zapytał, jak się grało przy 60 tysiącach wrogo nastawionych kibiców, Ty nawet nie wiedziałeś, że tylu ich było na trybunach, interesowała Cię tylko piłka. Jaki masz sposób na to, żeby zająć głowę tylko tym, co jest ważne dla Ciebie, a nie dla innych? - Dawno przestałem przejmować się tym, co o mnie mówią i piszą. Znam doskonale siebie, wiem na co mnie stać i to jest jedynym wyznacznikiem mojego postępowania. Wiem, kiedy popełniłem błąd i kiedy go nie popełniłem, potrafię sobie z tym radzić. Nie ma dramatu. Wiedziałem przede wszystkim, że wracam do Polski, gdzie mentalność ludzi jest zupełnie inna. Jesteśmy bardzo roszczeniowi, przy czym nie robiąc czasami nic samemu. Spodziewałem się więc tego, że nie będzie łatwo. Mam ponad 40 lat. Rzadko zdarzały się takie powroty, w tak dużym klubie, jakim jest Legia. A może i wcale. To też w jakiś sposób mnie motywowało, było to dla mnie wyzwanie. Rzeczywiście, martwiło mnie trochę, że mam tyle lat. Sposób w jaki pracowałem w poprzednich latach był także zupełnie inny. Plusem było też to, że w klubie wciąż jest trener Krzysztof Dowhań, który trzyma pieczę nad tym, jak wyglądają bramkarze i całkiem przyjemnie mu to wychodzi. To także był powód, dla którego tutaj przyszedłem. - Cały czas byłeś w kontakcie z trenerem Dowhaniem? - Kiedy zaczęło się robić poważniej to tak. Odbyliśmy kilka rozmów telefonicznych. To Twój drugi tytuł mistrza Polski z Legią i piąte mistrzostwo w ogóle. Powiedziałeś, że każde smakuje podobnie. Rzeczywiście masz takie same odczucia jak choćby 19 lat temu? - Nie, absolutnie. To jest zdecydowanie bardziej świadome. W 2002 roku byłem małolatem, który zupełnie nie doceniał tego co miał. Tak mi się przynajmniej wydaje. To jest o tyle smaczniejsze, że zdobywam je w wieku w którym jestem. Okazuję się, że to wcale nie musi przeszkadzać, a często wręcz pomaga. W końcu to doświadczenie z wiekiem zbieramy. Nie chcę tu znowu rzucać jakimiś wyświechtanymi powiedzeniami, bo już pewnie ktoś to mówił, ale bramkarz z wiekiem nabiera niezbędnego doświadczenia. Wróciłem tu po to, żeby grać z Legią w Europie. Wiedziałem, że prędzej czy później zdobędziemy to mistrzostwo. Choć miałem wrażenie, że będzie to nieco wcześniej. - Dzięki nastawieniu możesz zrobić naprawdę dużo więcej. Nie ukrywam, że duże wsparcie miałem też w psychologii sportowej, w ludziach z którymi współpracowałem. W Legii również jest psycholog, który bardzo fajnie się sprawdza. - Jak to w ogóle jest, kiedy zdobywa się tytuł po raz drugi po 19 latach? Czy wobec tego nie czujesz się już stary? - Czuję, oczywiście. Ale ja lubię o tym rozmawiać, bo to rzeczywiście daje perspektywę temu, że wiek to tylko liczba. To kwestia podejścia i głowy. Dzięki nastawieniu możesz zrobić naprawdę dużo więcej. Nie ukrywam, że duże wsparcie miałem też w psychologii sportowej, w ludziach z którymi współpracowałem. W Legii również jest psycholog, który bardzo fajnie się sprawdza. - Jaki był najtrudniejszy moment w tym sezonie dla Ciebie i dla Was? Czy w ogóle taki był? - Szczerze, to myślałem, że zdobędziemy to mistrzostwo dużo wcześniej. Liczyłem na marzec, a musieliśmy czekać aż do końca kwietnia. Nieźle punktowała Pogoń, dlatego trwało to tak długo. Dla mnie najtrudniejszym momentem było chyba zgrupowanie w Dubaju - pierwszy od dłuższego czasu obóz przygotowawczy w trakcie sezonu. Odzwyczaiłem się od tego. Jak wyjeżdżaliśmy gdzieś z poprzednimi klubami, to bardziej - że się tak wyrażę - zabawowo niż sportowo. I tego się troszkę obawiałem, ale dużo pracowaliśmy nad formą i później były tego efekty. - Jak więc - jako drugi kapitan zespołu - oceniasz ligowy sezon w wykonaniu Legii i swoim? - Kapitan jest jeden. Artur sprawdza się bardzo dobrze w tej roli. Ja tu jestem ewentualnie od pomagania, jeśli oczywiście będzie taka potrzeba. A jak oceniam sezon? Bardzo w porządku. - Trzeba przede wszystkim dawać z siebie wszystko na treningu i w meczu. Ludzie zaczną cię brać na poważnie wtedy, kiedy zobaczą, że jesteś poważnym zawodnikiem. - Jaka jest dzisiejsza szatnia Legii? Robicie sobie jakieś dowcipy, czy wszyscy są skupieni tylko na robocie? - W szatni Legii nie ma jakiegoś sztucznego zadęcia, nie ma też dziwnych podziałów, które zawsze mnie wkur… Przyznam, że byłem trochę zaskoczony tym, jak wygląda szatnia Legii w sensie mentalnym. Może tylko drobnym kłopotem jest to, że jest… bardzo prywatnie. Do treningu zaczęliśmy przebierać się w swoich pokojach w LTC, a nie we wspólnym gronie w szatni. To dla mnie nowość. Na pewno utrudnia to ewentualne żarty, ale wydaje mi się, że jest bardzo fajnie. - Kiedy grałeś poprzednio przy Łazienkowskiej, szatnia Legii była mniej międzynarodowa jak dziś. Ale Ty szybko się w niej odnalazłeś. Jakie jest lekarstwo na to, by złapać ze wszystkimi dobry kontakt? - Lekarstwo? Nie przejmować się tym, jak cię kto odbiera. Trzeba przede wszystkim dawać z siebie wszystko na treningu i w meczu. Ludzie zaczną cię brać na poważnie wtedy, kiedy zobaczą, że jesteś poważnym zawodnikiem. - Na treningach zachowujesz się często tak, jak podczas meczu o stawkę. Ciężko Ci jest się pogodzić z niektórymi sytuacjami. Ktoś kiedyś powiedział, że każdy trening powinno się traktować jak mecz o punkty. To lata doświadczeń? - Nigdy nie mogę łatwo pogodzić się ze stratą bramki, często nawet podczas treningu. Mam to już we krwi. Z czasem zmieniłem swoje podejście. Zresztą wiesz dobrze o tym, że nigdy nie byłem tytanem pracy. Nie chciałbym wyjść na jakiegoś hipokrytę, ale trening jest najważniejszą częścią przygotowań do meczu i basta. Ale wiem też, że nie wszyscy są zawodnikami stricte treningowymi. Często jest tak, że są osoby takie jak na przykład ja, które mimo tego, że stwarzają fantastyczne pozory, to jednak najważniejszy dla nich jest mecz (śmiech). - Boli mnie, jak widzę brak ambicji czy charakteru na boisku. Wiem, że nie jesteśmy idealni i każdy z nas popełnia błędy, ale jeśli nie chcesz tego błędu odrobić, czy nie dajesz z siebie wszystkiego, to jest to bardzo Czyli ta dobra forma w meczach to dla Ciebie pstryknięcie palcem? Samo doświadczenie to chyba mało. - Oczywiście, że tak, ale to doświadczenie jednak pomaga. Znam swoje ciało na tyle, że wiem na co mogę sobie pozwolić a na co nie, kiedy na treningu mogę się rzucić, a kiedy nie. - Czujesz w jakimś sensie odpowiedzialność za drużynę? Rozmawiacie ze sobą, wytykacie swoje błędy? - Każdy z piłkarzy zdaje sobie sprawę z tego, kiedy popełnia indywidualny błąd. Nie ma więc co ich wytykać. - Ale w czasie meczu zdarzyło Ci się parę razy „pogonić” swoich obrońców (śmiech). - To nie chodzi o błędy. Bardziej mnie boli, jak widzę brak ambicji czy charakteru na boisku. Wiem, że nie jesteśmy idealni i każdy z nas popełnia błędy, ale jeśli nie chcesz tego błędu odrobić, czy nie dajesz z siebie wszystkiego, to jest to bardzo irytujące. - Życie uczy nas tego, żeby czasami pochylić czoło i z pokorą czekać na swoją szansę. (...) Każdy pracuje nad swoim warsztatem i swoją Trenujesz na co dzień z młodymi bramkarzami, jak Czarek Miszta, Kacper Tobiasz czy Maciej Kikolski. Widzisz w którymś z nich siebie? Jest jedna rada, którą byś dał tym młodym chłopakom na starcie? - Nie wiem czy mogę o tym tak oficjalnie mówić (śmiech). Nie ma chyba takiego fajnego sformułowania, które pasowałoby do wszystkich. - A może cierpliwość? - Ale czy ja byłem znów taki cierpliwy? Szczerze mówiąc chyba nigdy. - Na swój debiut w pierwszej drużynie Legii czekałeś dwa lata… - Tak, ale życie uczy nas tego, żeby czasami pochylić czoło i z pokorą czekać na swoją szansę. Jeśli chodzi o chłopaków, to każdy z nich jest zupełnie inny. Każdy pracuje nad swoim warsztatem i swoją formą. - To widzisz w którymś z nich siebie sprzed 20 lat czy nie? - Mam wrażenie, że chcesz mi coś powiedzieć (śmiech). - Absolutnie, pytam z czystej ciekawości. - No to jak tak, to ja siebie tam nie widzę. - Fajnie jest potrenować na boisku z małolatami, którzy kiedyś będą… którzy są przyszłością. Oni pokazują w treningu, że są często lepszymi bramkarzami niż Mówiąc o cierpliwości, miałem na myśli to, że Twoje pozostanie w Legii wiąże się także z tym, że ci młodzi będą musieli jeszcze trochę poczekać na swoją szansę. - U mnie był to zupełny przypadek, że zostałem bramkarzem. Ale jeśli podejmujesz świadomie decyzję, że chcesz być bramkarzem, to musisz liczyć się także z konsekwencjami. Wiadomo, że jeden jest bardziej cierpliwy, drugi mniej. Pozycja bramkarza jest tylko jedna, musisz więc czasami ugryźć się w język, mocniej pracować i czekać. Ja też nie jestem osobą, którą łatwo posadzić na ławce. Ale to chyba akurat dobra cecha. - Z Czarkiem Misztą, ale także i z resztą bramkarzy Legii, złapałeś bardzo dobry kontakt. Młodzi mają się od kogo uczyć, a czy Ty czerpiesz coś jeszcze od młodych? - Oczywiście. Głównie młodzieńczy entuzjazm i animusz. - A może po prostu sam czujesz się przy nich młodszy? Często idąc na trening to Ty łapiesz worek z piłkami. - Nie będę przecież trenował na boisku bez piłek (śmiech). A tak już całkiem poważnie, to fajnie jest potrenować na boisku z małolatami, którzy kiedyś będą… którzy są przyszłością. Oni pokazują w treningu, że są często lepszymi bramkarzami niż ja. Brakuje im pewnie trochę doświadczenia i ogrania, ale myślę, że absolutnie zbytnio nie odstają. - Coraz więcej klubów szuka jakiegoś wyjścia, które dają im dodatkowe profity, jak np. próba stworzenia Superligi. Nie ma to jednak nic wspólnego z fundamentami piłki Z Twoim powrotem do Warszawy wielkie nadzieje wiązali kibice, Ty zresztą także jesteś jednym z nich. Dopingując drużynę z trybun chcieli mieć na boisku autentycznego idola, z którym w stu procentach się utożsamiają i go dopingują. Tymczasem do tej pory dane Ci było zagrać tylko w dwóch meczach przy Ł3, kiedy fani byli na trybunach. Jak w ogóle gra się przy na pustym stadionie? - Bardzo dziwnie. Wiesz, to, że ktoś ogląda mnie w telewizji, nie wytwarza już na mnie jakiejś presji. Nie działa to w ten sposób, jakby robiło to tysiące kibiców na trybunach, dopingując czy ewentualnie ubliżając. Dla mnie to zupełnie inna dyscyplina sportu. - A jak pandemia wpłynęła na was, na futbol? - Odcisnęła wyraźne piętno. Coraz więcej klubów szuka jakiegoś wyjścia, które dają im dodatkowe profity, jak np. próba stworzenia Superligi. Nie ma to jednak nic wspólnego z fundamentami piłki nożnej. Ale mimo wszystko ciągle jest to piękny sport. Nawet pomimo tego, że nie ma kibiców na trybunach, to wszyscy ją kochają. No ale koniec końców, nie po to gram w piłkę, żeby grać przy pustych trybunach. - Nauczyłem się też tego, że aby gdzieś zaistnieć, to trzeba mimo wszystko zapier... Miałem momenty w swoim życiu, gdzie rzeczywiście trochę popracowałem i dało to jakieś Cofnijmy się teraz o… dwie dekady i przenieśmy się w czasie do roku 2001. W rozmowie z Naszą Legią mówiłeś, że to, czego nauczysz się w Legii, nikt nigdy Ci nie odbierze. To czego się w tej Legii nauczyłeś? - Nie wiem, chyba wszystkiego po trochu (śmiech). Pracowałem tu i z trenerem Jackiem Kazimierskim i z trenerem Krzysztofem Dowhaniem, którzy nauczyli mnie bardzo wiele, poza tym nauczyłem się też tego, że aby gdzieś zaistnieć, to trzeba mimo wszystko zapier... Miałem momenty w swoim życiu, gdzie rzeczywiście trochę popracowałem i dało to jakieś efekty. - Pamiętasz jeszcze 33. minutę meczu w Szczecinie 8 marca 2002 roku? - Przyznam szczerze, że nie. Pamiętam tylko, że ten debiut był dla mnie olbrzymim zaskoczeniem. Z powodu kontuzji Radka Stanewa wchodziłem w trakcie spotkania, a to jest dodatkowe utrudnienie. No ale jakoś poszło. - Poszło na tyle, że Legia stała się dla Ciebie trampoliną do wielkiej kariery. - Tak. Ale do dziś nic się tu nie zmieniło. Z Legii bramkarze trafiają do naprawdę mocnych klubów, w czym wielka zasługa trenera Dowhania. Oby więcej takich osób było w klubie. - W Glasgow było kilka incydentów, takich jak powybijane szyby w domu, ale były one mimo wszystko sporadyczne. Podnosiły jednak ciśnienie, lecz ja niczego wcześniej nie planowałem. Nigdy nie A jak wspominasz czas w Celtiku Glasgow? Jechałeś tam trochę w nieznane, a stałeś się legendą, świętym bramkarzem. Okoliczności debiutu były podobne jak w Szczecinie. Gdyby nie fatalny występ Davida Marshalla przeciw zespołowi FC Petržalka w eliminacjach Ligi Mistrzów UEFA, to kto wie, kiedy tak naprawdę stanąłbyś między słupkami wielokrotnych mistrzów Szkocji. Zawód bramkarza trochę żeruje na nieszczęściu innych? - Trochę tak. Faktycznie Marshall wielkiego meczu tam nie zagrał, przegraliśmy sromotnie 0:5, potem jeszcze w ligowym meczu nie pomógł drużynie i to był chyba powód, dlaczego ja stanąłem w bramce. Miałem w Szkocji trochę szczęścia. W pierwszym meczu zachowałem czyste konto, potem obroniłem karnego i na tym pojechałem. Celtic to był fantastyczny czas. Zdobywałem mistrzostwa, puchary, grałem w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Jeśli chodzi o poziom sportowy, to było tam wszystko. Mam stamtąd fajne wspomnienia. - Byłeś idolem, wielbił Cię tłum, ale byłeś także postacią mocno kontrowersyjną, szczególnie w oczach kibiców lokalnego rywala z Ibrox. Tatuaże z małpą, koszulki z wizerunkiem Ojca Świętego, znak krzyża na stadionie Rangersów... Czemu tak rozrabiałeś? - W Glasgow było kilka incydentów, takich jak powybijane szyby w domu, ale były one mimo wszystko sporadyczne. Podnosiły jednak ciśnienie, lecz ja niczego wcześniej nie planowałem. Nigdy nie kalkulowałem. Robiłem to zazwyczaj nieświadomie, a musiałem dać jakoś upust swoim emocjom. Robiłem to, co akurat przyszło mi do głowy. Wiadomo, że z czasem uczymy się życia i dziś wiem, że niektórych rzeczy robić się nie powinno. Wtedy jednak miałem wrażenie, że to wszystko były bardzo naturalne odruchy. Miałem w wielu sprawach własne zdanie. - Często to własne zdanie doprowadzało Cię przed komisję dyscyplinarną. Kibice Celtiku za pokazanie środkowego palca fanom Rangers składali się na Twoją karę. - Dokładnie już tego nie pamiętam. Możliwe, ale inne kary płaciłem już sam (śmiech). - Musiałeś czuć dreszczyk emocji, kiedy zasiadałeś na trybunach stadionu Rangersów w 2019 roku, kiedy grała tam Legia. - Byłem wtedy trochę wy... luzowany, emocje wzięły górę i bardziej byłem zainteresowany tym co dzieje się na trybunach niż na boisku (śmiech). Była świetna atmosfera, jedna z lepszych, jakie widziałem na trybunach. Od razu po wejściu na sektor kibice Rangersów mnie rozpoznali, więc było bardzo sympatycznie. - Na początku mojego pobytu we Florencji, jeden z moich kolegów umieścił w Internecie film, na którym miałem na sobie koszulkę „Juve” i… było pozamiatane. – Gram tutaj, ale kibicuję Juventusowi – mówiłem wówczas kolegom (śmiech). W szatni było trochę nudno, więc musiałem podgrzać nieco tę Po Celtiku była Fiorentina. Mocna liga, piękne miasto, przyzwoity klub... Oszukali Cię jednak działacze, bo nie pozbyli się Twojego konkurenta Freya, choć Ci to obiecali. Nie odnalazłeś się do końca w romantycznej Florencji. Czego tam zabrakło? - Zupełnie nie było między nami chemii, ale życiowo we Florencji bardzo się odnalazłem. To miejsce gdzie mógłbym mieszkać. Wiadomo, że to zawsze bardzo mocno łączy się z piłką. To był okres, kiedy chciałem coś zmienić. Życie w Glasgow stawało się już bardzo monotonne. Chciałem się odbić, bo tam już troszkę zjeżdżałem w dół. Inaczej podchodziłem do życia, wydawało mi się, że znów dobrze odnajduje się w piłce. Pierwsze miesiące były trochę udręką. Frey został, było to jego szczęście w nieszczęściu. Dodatkowo na początku mojego pobytu we Florencji, jeden z moich kolegów umieścił w Internecie film, na którym miałem na sobie koszulkę „Juve” i… było pozamiatane. – Gram tutaj, ale kibicuję Juventusowi – mówiłem wówczas kolegom (śmiech). W szatni było trochę nudno, więc musiałem podgrzać nieco tę atmosferę. Ale po jakimś czasie posadziłem na ławce Freya – zresztą ulubieńca zespołu i kibiców - i zacząłem bronić. Z biegiem czasu zorientowałem się jednak, że we Włoszech piłka jest bardzo nudna. Do tego zaproponowano mi nowy kontrakt z… obniżką, więc się rozstaliśmy. - Twierdziłeś, że liga włoska nie jest dla Ciebie, bo grając w niej można zasnąć. - Jest bardzo taktyczna. To nie moja bajka, choć do bronienia była ona dość łatwa i przejrzysta. Jakimś wielkim amatorem tej ligi nie jestem, ale trochę tam pograłem, wróciłem do dawnej sylwetki i dobrej formy. We Włoszech piłka nożna to jednak religia. - Podczas treningów Legii często jednak rozmawiasz z Alessio De Petrillo. Gadacie o taktyce? - Nie, szlifuję trochę język włoski (śmiech). Poza tym Alessio dużo wie o piłce i bardzo pomaga. - W sumie to często spóźniałem się na swoje samoloty do Anglii. A prywatny odrzutowiec? To już było dość dawno, codziennie przecież tego nie robię. Było to trochę na pograniczu szaleństwa i… głupoty. Ale lubię żyć, co ja na to W przeciwieństwie do Włoch tęskniłeś za dynamicznym futbolem na Wyspach, do którego zresztą dość szybko wróciłeś. - Tęskniłem przede wszystkim za piłką. Wróciłem, ale zacząłem trochę wybrzydzać w ofertach i wykorzystywali to inni. Cóż, musiałem się trochę powłóczyć. Trenowałem z Evertonem i z Queens Park Rangers. Z QPR byłem już właściwie dogadany, miałem zagrać w sparingu, ale tego dnia rano… zakontraktowali Julio Cesara z Interu i dobry strzał przeszedł koło nosa. - Dwa lata w Southampton i pięć w Bournemouth, gdzie znów kibice często nosili Cię na rękach. Co jest pociągającego w futbolu na Wyspach? - Przede wszystkim kibice, atmosfera. To jest coś fantastycznego. Nie chcę żeby to źle zabrzmiało, ale oni w weekend nie mają co ze sobą zrobić. Jest tam zazwyczaj szaro i ponuro, cały tydzień pracują, a weekend mają po to, żeby wyjść na stadion czy do pubu i obejrzeć mecz. Kultura kibicowania zakorzeniona w całych pokoleniach. To jest piękne. - Podczas gdy grałeś w Szkocji, Włoszech czy Anglii, często odwiedzałeś swoich przyjaciół, kibiców Legii w Warszawie. Takie krótkie wypady nie wpływały na formę? Raz nawet ponoć zapłaciłeś dość słono za nietypową powietrzną taksówkę… - Jestem kibicem Legii od dawna i znam wiele osób, którzy jej kibicują. Spotykaliśmy i spotykamy się w Warszawie. Fakt, czasami się zdarzało, że nie chciało się wracać do pracy (śmiech). W sumie to często spóźniałem się na swoje samoloty do Anglii. A prywatny odrzutowiec? To już było dość dawno, codziennie przecież tego nie robię. Było to trochę na pograniczu szaleństwa i… głupoty. Ale lubię żyć, co ja na to poradzę. Odkładam sobie bardzo długo pieniądze i potem jak mogę sobie pozwolić, to sobie pozwalam (śmiech). - Jak byłem młody i zdobywałem pierwsze mistrzostwo Polski, to myślałem, że mogę wszystko. Wtedy troszeczkę mi odpaliło. Ale w międzyczasie kilka innych życiowych problemów spowodowało, że powoli schodziłem na ziemię. Ogólnie to nie ma co się za wysoko „Artur to wielka gwiazda i jeden z najlepszych bramkarzy w Europie. Wyróżnia się warunkami fizycznymi, doskonałą motoryką i przede wszystkim ogromną odpornością na stres” – tak już przed laty charakteryzował Cię trener Krzysztof Dowhań. Jak to jest mieć wycięty układ nerwowy? - Niestety, nikt nie ma go wyciętego. To pozory. Można sprawiać dobre wrażenie, ale tak do końca nie jest. Ja jestem trochę jak ta mała kaczuszka, która pływa po wodzie. Na powierzchni wygląda to całkiem elegancko, ale pod wodą szybko przebieram nóżkami. Często jest tak, że te emocje bardzo w sobie tłumię. Ale jak w każdej pracy, z czasem wszystko powszednieje. - A propos statusu gwiazdy, to jednak nigdy nie uderzyła Ci woda sodowa do głowy. A warto zauważyć, że nie każdemu piwo stawia sam Leo Messi. Miałeś w karierze momenty, kiedy myślałeś, że złapałeś pana Boga za nogi, czy nigdy tak wysoko nie latałeś? - Jak byłem młody i zdobywałem pierwsze mistrzostwo Polski, to myślałem, że mogę wszystko. Wtedy troszeczkę mi odpaliło. Ale w międzyczasie kilka innych życiowych problemów spowodowało, że powoli schodziłem na ziemię. Ogólnie to nie ma co się za wysoko wzbijać. Nigdy nie udawałem kogoś, kim w rzeczywistości nie jestem. Nie mam problemu z tym, żeby z kimkolwiek porozmawiać i nigdy mieć nie będę. Wciąż jestem normalnym człowiekiem, jak inni kibice. Wiem, że tak naprawdę to dla nich gram w piłkę. - Jedni przed meczem słuchają muzyki, inni dużo rozmawiają, a jeszcze inni po meczu rozładowują emocje... wyjąc jak lew na środku ronda w centrum Warszawy. Jak koncentrujesz się przed meczem i jak oczyszczasz głowę po ostatnim gwizdku? - Mam pewne nawyki, przez te wszystkie lata gry w piłkę nauczyłem się pewne sprawy włączać i wyłączać. Ale resztę zachowam dla siebie. - Najważniejsze. Bez tego nie ma szansy na sukces. W życiu najważniejsze jest właśnie umieć się podnieść, a ja parę takich momentów już miałem. Dziś już nie Stwierdziłeś, że ciężko jest wytłumaczyć dziecku żeby się nie ubrudził, gdy jego ojciec idzie do pracy i tapla się w błocie, a na treningu przez półtorej godziny tarza się po trawie jak kretyn. Dalej uważasz, że masz głupią pracę? - Tak, nadal tak twierdzę, bo tak przecież jest. No nie jest to do końca normalne. Zresztą dużo chłopaków myśli podobnie. - Twój zawód polega na tym, że upadasz i się podnosisz. Ważne, żeby się podnosić. - Najważniejsze. Bez tego nie ma szansy na sukces. W życiu najważniejsze jest właśnie umieć się podnieść, a ja parę takich momentów już miałem. Dziś już nie narzekam. - Miałeś w karierze taki moment, kiedy pomyślałeś sobie - dobra, tyle już osiągnąłem, że powiem sobie dość? - Wiesz co, chyba nie. Przez te wszystkie lata miałem takie wrażenie, że mogłem osiągnąć dużo więcej i pewnie dlatego jeszcze nie skończyłem. Ale absolutnie niczego w mojej karierze nie żałuję. A wręcz czuję, że przez te kilka miesięcy mogę z siebie jeszcze coś dobrego dać. Myślę głównie o europejskich pucharach, to mnie nakręca. Nie byłoby tak różowo jak jest teraz, nie przeżyłbym tego wszystkiego co przeżyłem. Nigdy nie żałuję podejmowanych decyzji, cieszę się z tego co mam i staram się podchodzić pozytywnie do Kiedyś powiedziałeś, że jedni lubią jak im śmierdzą nogi, a inni lubią adrenalinę. Cały czas szukasz odpowiedniego dla siebie poziomu adrenaliny, czy już trochę się uspokoiłeś? - Specjalnie nie szukam. Wiesz, dzieci dorastają, trzeba było już trochę spoważnieć. Tak czy siak adrenaliny będę potrzebował, ale są inne sposoby na to, by jej dostarczać. Kto wie, być może skończy się na zastrzykach (śmiech). - Czasami człowiek robi takie rzeczy, po których jest mu głupio i źle. Czy czegoś co kiedyś zrobiłeś dziś żałujesz? - Nie. - Stwierdziłeś w jednym z wywiadów, że w Twoim życiu jest tak, że ktoś napisał jego scenariusz, a Ty go po prostu realizujesz. Gdybyś mógł cofnąć czas i zmienić jedną rzecz w swojej karierze, co by to było? - Chyba nic. Nie byłoby tak różowo jak jest teraz, nie przeżyłbym tego wszystkiego co przeżyłem. Nigdy nie żałuję podejmowanych decyzji, cieszę się z tego co mam i staram się podchodzić pozytywnie do życia. Nie rozpatruję tego w kategoriach, czy mi się coś udało czy nie. - Boisz się czegoś w życiu? - Bać się nie boję, ale brzydzę się owadami. Nie lubię karaluchów, żuków i temu podobnych stworzeń… - Za małolata w juniorach Legii przegraliśmy z Wigrami Suwałki 3:5, a ja wracając do domu płakałem jak bóbr. Duże ciśnienie było także podczas meczu z Irlandią w Belfaście. Kibice byli wówczas moim największym A jaka była dla Ciebie najgorsza chwila w karierze? Interwencja i samobójczy gol Twojego przyjaciela Michała Żewłakowa w Irlandii, przepuszczony strzał bramkarza Stoke Asmira Begovicia z prawie stu metrów w lidze angielskiej, czy może brak powołania na mistrzostwa Europy? Siedzi w Tobie jeszcze zadra do trenera Smudy? - Ja już o tym Euro dawno zapomniałem. A Smuda? Niech nam żyje sto lat. Wówczas to on wybierał ludzi i brał za to odpowiedzialność. Zawsze miał problem z osobami, które mają coś do powiedzenia, które mają swoje zdanie. A że nazwałem go Dyzmą? Cały czas uważam, że trafiłem w „dziesiątkę”. Prawda jest taka, że nie było nam nigdy po drodze. Już od samego początku, jak był w Legii, a ja w rezerwach, nie mieliśmy dobrych relacji, może później to już było tego pokłosie. - Na boisku nie dasz sobie w kaszę dmuchać, jesteś pewnym siebie twardzielem. Masz za sobą jakiś mecz po którym szczerze płakałeś? - Eee tam, nie jestem żadnym twardzielem. Poryczałem się po meczu z Niemcami na mistrzostwach świata. Autentycznie było mi wtedy smutno i źle. Za małolata w juniorach Legii przegraliśmy z Wigrami Suwałki 3:5, a ja wracając do domu płakałem jak bóbr. Duże ciśnienie było także podczas meczu z Irlandią w Belfaście. Kibice byli wówczas moim największym rywalem. - Rozegrałeś najwięcej spotkań w reprezentacji spośród Polskich bramkarzy, 65. Czujesz się wybitnym w kontekście reprezentacji? - Czuję się wybitnym Legionistą. - Tatuaże? Każdy niesie za sobą jakieś przesłanie i robię je wyłącznie dla siebie. No, może poza tą słynną małpą na pępku. Ale jej już nie ma, została tylko czarna dziura (śmiech).- Jak Ci się znów mieszka w Warszawie? Wracasz jeszcze do ulubionych miejsc sprzed lat, czy one w ogóle są? - Przez te wszystkie lata wygnania w każdej wolnej chwili do niej wracałem. W Warszawie zawsze czułem się bardzo dobrze. Pandemia nieco utrudnia te powroty, a i zmieniła się bardzo. - Co lubisz robić jak nie grasz w piłkę? - Głównie odpoczywać. - Powiesz wreszcie, od kogo lub czego jesteś „uzależniony” (na szyi Artura widnieje napis „addicted”)? - Nie, nie, to moja słodka tajemnica. - Ważne są dla Ciebie tatuaże? - Każdy niesie za sobą jakieś przesłanie i robię je wyłącznie dla siebie. No, może poza tą słynną małpą na pępku. Ale jej już nie ma, została tylko czarna dziura (śmiech). - Z tego co pamiętam, to w swojej karierze udzieliłem może kilka ciekawych wywiadów i to tylko wtedy, kiedy nie rozmawialiśmy w ogóle o piłce. Mówiąc o futbolu mówisz ciągle to samo, a mówienie wciąż tego samego nie jest przyjemne ani dla tego, kto mówi, ani dla tego kto 20 lat temu zapytany o to, co denerwuje Cię w dziennikarzach sportowych odpowiedziałeś, że póki co nic, a zobaczysz dopiero wtedy, kiedy zaczną o Tobie pisać. No i zaczęli... Dlaczego nie lubisz udzielać wywiadów? - Często jest tak, że rozmawiamy o tym samym. Z tego co pamiętam, to w swojej karierze udzieliłem może kilka ciekawych wywiadów i to tylko wtedy, kiedy nie rozmawialiśmy w ogóle o piłce. Mówiąc o futbolu mówisz ciągle to samo, a mówienie wciąż tego samego nie jest przyjemne ani dla tego, kto mówi, ani dla tego kto słucha. Dawniej także ukazywały się w prasie wywiady, mimo że w ogóle ich nie udzielałem. Ale to nie jest tak, że ja nie lubię dziennikarzy, na tym polega ich praca i ja to rozumiem. - Wyobrażasz sobie siebie w innym polskim klubie? - No nie. Choć może Pogoń Siedlce, czy Zagłębie Sosnowiec. Ale to wszystko. - Jakie masz jeszcze marzenia związane z Legią? - Zagrać z Legią w Europie. I mogę kończyć karierę. - Jeśli czujesz się na siłach i wiesz, że chcesz coś jeszcze zrobić, organizm ci na co pozwala, to to kur… rób. Jak jeszcze ktoś może z tego skorzystać, to tym Jaka jest recepta na piłkarską długowieczność Boruca, czy Ty widzisz w ogóle jakieś światło w piłkarskim tunelu? - Światło? Że niby zbliża się koniec? Mam tego świadomość. W domu mi dokuczają i wypominają popularne stwierdzenie: dobra, jeszcze tylko roczek. Powtarzam go już chyba od sześciu lat. Ale jeśli czujesz się na siłach i wiesz, że chcesz coś jeszcze zrobić, organizm ci na co pozwala, to to kur… rób. Jak jeszcze ktoś może z tego skorzystać, to tym lepiej. - W rozmowie dla Gali powiedziałeś kiedyś, że z lękiem myślisz co będzie gdy skończysz karierę. Co będziesz czuł, kiedy 60 tysięcy ludzi nie będzie już krzyczało Twojego imienia? Będziesz umiał wytrzymać bez tego wszystkiego, co teraz wypełnia Twoje życie? - Absolutnie nie boję się zakończenia kariery, choć wiem, że będzie to bardzo trudne. Mam jednak plan na życie, który już od dłuższego czasu sobie układam. - Za chwilę start przygotowań, zgrupowanie w Austrii i początek walki o europejskie puchary. Trener Michniewicz powiedział, że celem jest Liga Mistrzów UEFA. Ty zawsze mierzyłeś wysoko i także Twoją rolą będzie zmotywowanie mniej doświadczonych chłopaków z zespołu do letniej batalii o Europę. - To rola każdego z osobna, nie tylko moja. Ja tylko mogę zmotywować, podpowiedzieć, ale każdy z nich musi znaleźć odpowiednią motywację do pracy. Musimy wreszcie osiągnąć ten sukces, do którego Legia jest stworzona.
Tatuaż Sary Boruc na szyi. Sara Boruc nieprzerwanie promuje swoją kolekcję biżuterii, po którą sięgnęło już kilka polskich gwiazd, na czele z Agnieszką Szulim i Anną Lewandowską. Na Instagramie blogerki praktycznie codziennie pojawiają się zdjęcia nowych projektów gromadzące w komentarzach zachwyty obserwujących jej profil
11 cze 19 18:00 Ten tekst przeczytasz w mniej niż minutę Artur Boruc, zawodnik AFC Bournemouth, na swoim profilu na Instagramie pochwalił się nowym tatuażem. Były reprezentant Polski w piłce nożnej wybrał studio tatuażu w Londynie. Foto: Piotr Matusewicz / Artur Boruc Artur Boruc zalicza się do tej grupy piłkarzy, którzy lubią ozdabiać swoje ciało tak zwanymi "dziarami". Były golkiper polskiej kadry ma już kilka tatuaży, a teraz zdecydował się na kolejny. Nowy "obrazek" powstał na prawym ramieniu gracza angielskiego klubu. Niektórym fanom Artura Boruca dość przerażający tatuaż się spodobał, innym wręcz przeciwnie. A wy co sądzicie na temat nowej "dziary" sportowca? Data utworzenia: 11 czerwca 2019 18:00 To również cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.
.